sobota, 29 września 2012

Epilog *-*

              „Miłość jest tajemniczą drogą i rozkoszną potęgą, która nas porywa, gdzie sama chce.”                    


                                                                 ********
                                                               5 lat później

                                                          Z perspektywy Amy


Moje życie jest jak w bajce. Mam wspaniałego chłopaka, przyjaciół i rodzinę. Za miesiąc odbędzie się ślub Zayna i Moniki oraz Harrego i Kingi. Przygotowania trwają. Veronica i Lou są już małżeństwem i mają prześliczną córeczkę Lucy,  która ma już dwa latka i wszystkim nam umila życie. Jest przesłodka i zabawna po tatusiu. Niallowi i Ewie niedawno urodziła się również dziewczynka. Ma dwa miesiące, a je tyle jak dziecko półroczne. No cóż po tatusiu. Co tam jeszcze...a właśnie Martyna i Nathan przeprowadzili się do Londynu. Widać, że są sobie przeznaczeni, chociaż czasem tak słodzą, że się wytrzymać nie da. No ale cóż..miłość.. Wszystkie studiujemy, chłopaki wciąż się rozwijają. Może nie mają już tylu fanów co dawniej, ale mimo to wciąż koncertują, śpiewają a co najważniejsze są zespołem. Nie sądzę, żeby ta pasja do śpiewania kiedyś im minęła. Wyprowadziliśmy się z naszego dawnego domu. Mieszkamy teraz każdy osobno, ale blisko siebie. Tak naprawdę wychodzisz z domu zrobisz parę kroków i jesteś już u przyjaciółki. Zazwyczaj i tak przesiadujemy u kogoś w jednym domu. Zapewne zastanawiacie się dlaczego wszyscy biorą ślub, lub są już po, a ja nadal mam chłopaka, a nie np. męża. Hmm...powiem wam, że może i bym chciała mieć chociaż ten pierścionek na ręku, ale na razie się jakoś na to nie zanosi. Ale nie myślcie sobie, że chcemy się rozstać co to to nie, na pewno nie. Liam jest wspaniały, naprawdę odnalazłam w nim mojego księcia. Troszczy się o mnie, zajmuje mną, a jak potrzeba jest też szalony. Jak dla mnie ideał. Z tym pierścionkiem to sama nie wiem....może on nie jest gotowy. Zapewne was również interesuje co z Jackobem, okazało się że jest poszukiwany przez zagraniczne służby. Tamtego dnia wreszcie udało się im go schwytać. Dostał wyrok pozbawienia wolności i teraz za przeproszeniem siedzi w pierdlu. Minęło pięć lat od tamtego zdarzenia, w tym czasie wiele się wydarzyło i zdążyłam zapomnieć. Wiadomo wspomnienia zostaną, ale jestem pewna, że sobie poradzę. Nie jestem sama, mam rodzinę, przyjaciół, a przede wszystkim chłopaka, którego kocham nad życie 

Był dzień jak co dzień, niczym się nie różnił od innych. Byliśmy już po obiedzie. Dziś mieliśmy się spotkać ze wszystkimi u Ewy i Nialla. Powoli zaczęliśmy się szykować.

–    Niall mówił, że mamy ponoć się jakoś elegancko ubrać – powiedział Liaś
–    Taak ?! - zapytałam zdziwiona – Ewa nic nie mówiła
–    Tak mi powiedział Niall – przytulił się do mnie od tyłu
–    No i w co ja mam się ubrać - zastanawiałam się - Wiem, założę tą moją nową sukienkę! - nagle wykrzyknęłam uradowana
–    Możesz założyć cokolwiek i tak będziesz wyglądać pięknie – Liam przygryzł płatek mojego ucha
–    O już nie słodź tylko się ubieraj bo nie zdążymy – odwróciłam się do niego i namiętnie go pocałowałam, a potem podeszłam do szafy. 

Założyłam moją nową sukienkę , umalowałam się i uczesałam. Przyznam się, że wyglądałam naprawdę fajnie. Wyszłam z łazienki i na korytarzu zobaczyłam ubranego w garnitur i jak zwykle przystojnego chłopaka.

–    Wyglądasz jeszcze przystojniej niż zwykle – pocałowałam go w kącik ust
–    A ja tobie nie mogę powiedzieć, że wyglądasz piękniej niż zwykle
–    Dlaczego ? - zapytałam nieco zasmucona spoglądając na jego brązowe oczy
–    Bo piękniej się już nie da – powiedział i pocałował mnie
–    Słodki jesteś wiesz ? - powiedziałam trzymając za jego marynarkę
–    Wiem, ale musimy już iść kochanie – powiedział
–    Nie chcę mi się – przytulałam się do jego klatki
–    Domyślam się, ale musimy – pocałował mnie w głowę
–    Niech ci będzie – pokierowałam się w stronę drzwi

Wyszłam i ruszyłam w stronę domu Ewy, ale wtedy Liam wziął mnie na ręce.

–    Zmiana planów, kotku, nie idziemy do Ewy, mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się
–    I po to kazałeś mi się stroić? - zapytałam
–    No pewnie, myślisz, że Niall by nam kazał się tak ubrać – powiedział dalej mnie niosąc
–    Kłamczuchu ty mój kochany – powiedziałam i pocałowałam go.

Odstawił mnie, podał mi opaskę i kazał mi zawiązać oczy. Zrobiłam to bez większego namysłu i byłam już całkowicie od niego zależna. Po chwili stanęliśmy i zobaczyłam coś co odebrało mi mowę. Przede mną stał ogromny bilbord z moim zdjęciem i napisem „Kocham cię. Liam” Popłakałam się ze szczęścia i natychmiast wskoczyłam mu na szyję.

–    Boże, kochanie....to dla mnie? – zapytałam przez łzy, a koło nas natychmiast pojawili się paparazzi.
–    No a dla kogo – powiedział szeroko się uśmiechając
–    Jesteś wspaniały, nigdy nie marzyłabym o takim chłopaku. Dziękuję – pocałowałam go
–    Proszę cię bardzo moja księżniczko, ale to nie koniec niespodzianek - poruszył śmiesznie brwiami
–    Coo ??!! Coś jeszcze ?! - zapytałam z rozmazanym makijażem.
–    Skarbie to, to jest nic – powiedział uśmiechnięty i otworzył mi drzwi do limuzyny stojącej naprzeciwko nas
–    Ty to jednak jesteś niesamowity – powiedziałam i wsiadłam

Po jakimś czasie dojechaliśmy, Liam znów zasłonił mi oczy i wysiedliśmy. Kiedy już gdzieś podeszliśmy zdjął opaskę. Moim oczom ukazał się ogromny balon. Nieco zdezorientowana odwróciłam się przodem do mojego chłopaka

–    Czy my...
–    Tak – przerwał mi i za biodra włożył do koszyka
–    Ty to naprawdę masz pomysły – powiedziałam kiedy już lecieliśmy – Kocham cię ty mój wariacie – przytuliłam go
–    Ja ciebie też – odpowiedział, ale był jakoś dziwnie zdenerwowany
–    Ty umiesz tym latać? - zapytałam
–    Dla ciebie wziąłem parę lekcji i może jakoś przeżyjemy – uśmiechnął się nerwowo
–    Co jesteś taki zdenerwowany ? - przytuliłam się do niego
–    Wydaje ci się – uśmiechnął się 

Przytulając się upajaliśmy się lotem.

–    Jest przecudownie, uwielbiam cię – powiedziałam i po raz kolejny dzisiejszego dnia go pocałowałam
–    Kocham cię..... -powiedział wciąż zdenerwowany, trzęsły mu się ręce
–    Kochanie, nie denerwuj się, wszystko jest wspaniale – powiedziałam spoglądając na jego oczy
–    To dlatego..że...- zaczął
–    Powiedz, przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć – patrzeliśmy sobie w oczy
–    No.....bo......no......wyjdziesz za mnie? - ukląkł przede mną wyjmując z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko.

Otworzył je i ujrzałam przepiękny pierścionek. Zaniemówiłam. Na początku dziwnie się przestraszyłam, ale później mój organizm wypełniła radość. i jeszcze te motylki w brzuchu, coś wspaniałego. Nadal z wrażenia się nie odzywałam

–    Wiedziałem, że tak będzie jestem beznadziejny – wstał i odwrócił się do mnie tyłem. Złapałam go za rękę tak, że odwrócił się przodem do mnie. Położyłam dłoń na jego policzku, a z moich oczu poleciały łzy
–    Oczywiście, że za ciebie wyjdę, kocham cię – powiedziałam i pocałowaliśmy się namiętnie.


To był najwspanialszy dzień w moim życiu


----------------------------------------
Tyruryrurym zdupiłam, chyba gorzej się tego nie dało napisać. Jestem beznadziejna nie musicie mi tego mówić..bosz....jak można było to tak zdupić <lol> Wstawiłam ten rozdział o 23:37, większość pomyśli "nienormalna", ale nie mogłam się doczekać wam tego wstawić, mimo iż wyszło kiepsko.

To już jest niestety OSTATNI rozdział. Przykro mi się tak z wami rozstawać, kurdee.....ciężkie to będzie. Kochałam was, pisać dla was, zaglądać codziennie i sprawdzać ilość komentarzy i wejść. Ten blog był dla mnie naprawdę ważny. No ale cóż...wszystko ma swój koniec i niestety on teraz nastąpił. 


Jeszcze raz chciałabym podziękować WAM WSZYSTKIM, jesteście wspaniali :***

KOCHAM WAS I MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE KIEDYŚ SIĘ SPOTKAMY, BYŁO MI MIŁO MÓC DLA WAS PISAĆ, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO :**** 

I tak już na koniec Liaś 


                                                                    SŁODKIE <3




                                                  
  


    

sobota, 22 września 2012

39 rozdział :P

                     Proszę przeczytaj notkę pod blogiem --> ważne                                                           

                                                            ***********
                                                         Następnego dnia


Poczułam jak ktoś skacze po moich nogach i do tego głośno się śmieje. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam Kingę, która skacze po mnie, a przy tym świetnie się bawi.

–    Złaź stąd Kinga, bo obiecuję, że zabiorę ci wszystkie jedzenie – zagroziłam wkurzona
–    To nie moja wina, Monika kazała mi cię obudzić, ponoć masz gdzieś jechać – zeszła ze mnie przestraszona
–    Nie mogłaś tego zrobić normalnie, jak każdy człowiek ??!!
–    Nie – powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach
–    Zabije, obiecuję ci, że zabiję cię kiedyś – powiedziałam siadając – Która jest godzina ?
–    Dziewiąta
–    No to zajebiście, Jackob przyjedzie za pół godziny. Nie zabiorę ci jedzenia jak zrobisz mi śniadanie
–    Huhuhu ale śniadanie już na ciebie czeka – powiedziała i wybiegła w podskokach z mojego pokoju
–    Jesteście kochane !! - krzyknęłam na cały dom
–    Wiemy!! - wykrzyknęły

Wzięłam ciuchy z krzesła przygotowane wczoraj i poszłam pod prysznic. Związałam włosy w koka i pomalowałam rzęsy. Wzięłam torbę, wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i zbiegłam na dół. Zdążyłam chwycić tylko kanapkę, kiedy odezwał się dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich jedząc moje „śniadanie”. Za drzwiami, opierając się o futrynę stał Jackob. Przywitałam się z nim całusem w policzek i nadal z kanapką zaczęłam zakładać buty.

–    Już idę tylko skończę sznurować tą diabelską rzecz – powiedziałam
–    Dobra, czekam na ciebie w samochodzie – poszedł

Po jakiś pięciu minutach wybiegłam z domu i wsiadłam do pojazdu.

–    No to gdzie tak właściwie mnie wieziesz ? Wiem, że do jakiegoś domku – zaczęłam
–    Zobaczysz – uśmiechnął się
–    No weźź
–    Nie bądź taka ciekawska – wystawiłam mu język
             
W radiu zaczęła lecieć Katy Pary „Part of me”. Od razu zaczęłam śpiewać.

–    Ładnie śpiewasz – uśmiechnął się do mnie i zalotnie poruszył brwiami. Oczywiście jakby inaczej zrobiłam się cała czerwona i umilkłam, on wybuchnął śmiechem – Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz haha
–    Baaardzo śmieszne – rzuciłam ironicznie, on się zaśmiał – A w ogóle jak tam leczenie po imprezowym piciu ? - zaśmiałam się
–    Normalnie, jak widzisz dzisiaj już funkcjonuje, za to wczoraj...łooo...to była jakaś masakra  - powiedział, a ja się zaśmiałam

Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię

–    Wstawaj jesteśmy – mówił
–    Co się dzieje ? - natychmiast otworzyłam oczy
–    Jesteśmy – powiedział przez śmiech
–    Ahaa – zaczęłam moje poczynania z pasem, który jak na złość nie chciał ze mną współgrać. Jackob, więc musiał mi pomóc, nadal śmiejąc się

Kiedy uwolniłam się od tego przeklętego pasa, wyszłam na zewnątrz. Moim oczom ukazał się drewniany domek, który stał jako jedyny na wielkiej polanie. Za nim rozciągał się pas lasu. Uroku dodawało lśniące w promieniach słońca jezioro. Widok był niesamowity.

–    I jak się podoba?
–    Cudownie – stałam z otwartą buzią
–    Chodź pokażę ci domek
–    Ale ja chcę tu zostać – powiedziałam i pobiegłam nad brzeg jeziora
–    No ale chodź do środka
–    Ale tu jest tak pięknie
–    Ale...
–    No chodź tu
–    No dobraa – powiedział z lekkim smutkiem, wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do upajania się widokiem

Jackob usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Było wspaniale. Po trzech godzinach zgłodniałam.

–    Zjedzmy coś
–    To chodź do środka
–    Nie chcę mi się
–    No chodź
–    A może zróbmy sobie piknik
–    Hmm...
–    Cieszę się, że się zgadzamy, to ty przynieś jedzenie, a ja sobie poleżę
–    Ha ha ha bardzo śmieszne – powiedział i poszedł do domku

Leżałam i wpatrywałam się w chmury. „Ciekawe co teraz robi Liam?”. Dobra, nie, to staje się chore, dziewczyno opamiętaj się. Jesteś tu teraz z Jackobem i tym się zajmij.

–    Jestem! - krzyknął chłopak biegnąc w moim kierunku z koszykiem – Tęskniłaś ?
–    No oczywiście - powiedziałam i pomogłam mu rozkładać koc – Co tam masz dobrego ?
–    O dużo rzeczy, jakieś kanapki, owoce, naleśniki, chipsy, żelki, cukierki..no i inne – powiedział i wyjął wszystko na koc     

Natychmiast przeszłam do konsumowania. Byłam głodna. Karmiliśmy się nawzajem, rzucaliśmy w siebie itp. Nagle Jackob podszedł do mnie i  wziął mnie na ręce

–    Ooo...nawet się nie waż.....aaaaaaaaaa...pooomocyyy- darłam się widząc, że zbliża się do jeziora, wszedł do niego nie zwracając uwagi na moje szarpanie się – Tylko spróbujesz mnie tu wrzucić
–    No właśnie spróbuje – zaśmiał się i wrzucił mnie do wody. Ona była paskudnie zimnaaa.....natychmiast się wynurzyłam i trzęsąc się ruszyłam w stronę brzegu
–    Ja cię kiedyś normalnie zabiję – powiedziałam wkurzona
–    Zaczekaj – chwycił mnie za ramię, a ja podcięłam mu nogę, co poskutkowało wpadnięciem do wody
–    Oszzzz tyy – zaśmiał się – ty mała spryciulo – objął mnie w biodrach
–    Weź te łapy ze mnie i daj mi jakieś suche ubrania, bo jest mi zimnooo – powiedziałam i poszłam do domku.

W domku Jackob dał mi jego bluzkę i zaprowadził do osobnego  pokoju.

–    A i zrób mi herbaty – powiedziałam wychylając się zza drzwi.

Powoli zdjęłam mokre części garderoby i zostałam w samej bieliźnie. Już miałam zakładać bluzkę, kiedy do pokoju wparował Jackob. Natychmiast zakryłam się za dużą bluzką i usiadłam na łóżku

–    Czy mógłbyś łaskawie ruszyć swoje cztery litery i stąd wyjść – powiedziałam podirytowana zaistniałą sytuacją

On jednak zamiast wyjść zaczął się do mnie zbliżać

–    Jackob co ty robisz ? - powiedziałam kiedy był już bardzo blisko mnie – Odsuń się
–    Ciii – powiedział przykładając mi palec do buzi i wpatrując się we mnie

Wstałam, tak że dzieliły nas tylko milimetry. Jego usta prawie dotknęły moich, ale odsunęłam się – Odejdź ode mnie! – krzyknęłam cofając się w stronę drzwi, lecz on nadal szedł w moją stronę – Słyszysz, zostaw mnie! - krzyknęłam.

Nacisnęłam klamkę i chciałam uciekać, ale chwycił mnie za rękę.

–    Nigdzie nie idziesz – szarpnął mnie ku sobie, a następnie popchnął mocno na łóżko.

                                                           *************
                                                       Z perspektywy Liama


–    Stary chodź z nami na miasto – powiedział Niall siadając na moim łóżku
–    Nie mam ochoty – powiedziałem
–    Nie będziesz tu siedział cały dzień, już jutro się z nią zobaczysz – powiedział próbując ciągnąć mnie w stronę drzwi wyjściowych
–    Nie zrozumiesz tego, dziewczyna, w której zakochałem się tak mocno pierwszy raz, siedzi teraz pewnie w objęciach innego, a ja nawet nie wiem gdzie jest i czy nawet żyje..
–    Stary, przesadzasz
–    ...i jeszcze to cholerne uczucie, że coś jej się w tej chwili dzieje, nie podoba mi się ten Jackob, od początku mi się nie podobał
–    Ale Liam...
–    Wiedziałem że nie zrozumiesz, zostaw mnie samego – odwróciłem wzrok od chłopaka, który wyszedł.

Być może go zraniłem, ale czuję, że teraz dzieje jej się krzywda, a ja nie mam na to wpływu i nawet nie wiem gdzie ona jest...........może rzeczywiście przesadzam, może Niall ma racje, zadręczam się dziwnymi myślami, a ona pewnie teraz śmieje się i jest szczęśliwa. Moje myśli zaplątały się i nie mogę pierwszy raz znaleźć jakiegokolwiek rozwiązania. Masakra...co ona ze mną robi....to uczucie nie odstępuje mnie na sekundę.

                                                                      ************
                                                                   Z perspektywy Amy


Zabolało mnie w kręgosłupie, bałam się, okropnie się bałam. Osoba, którą myślałam, że znałam zbliżała się ku mnie. Przesuwałam się na koniec łóżka. Nie miałam jak uciec. Serce biło mi coraz mocniej i cała się trzęsłam. Bałam się tego, co może za chwile nastąpić. Podszedł do mnie, patrzał mi w oczy i głaskał po policzku. Patrzałam się na niego sparaliżowana

–    To się zabawimy kotku – poczułam jego usta na mojej szyi – Gwarantuje ci, że będzie wspaniale – nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.

Pocałunkami schodził coraz niżej, z każdym kolejnym czułam ukłucie, ból, dreszcze, nie wiem jak to nazwać. Kiedy zszedł już wystarczająco nisko podsunął mnie pod siebie tak, że leżałam pod nim. Chciałam jakoś stąd uciec, ale moje ciało odmówiło współpracy. Latał rękami po moich plecach i całował mnie po piersiach. Dotknęło mnie uczucie obrzydzenia. Zaczął odpinać mi biustonosz, ściągał zębami ramiączka. W końcu pozbył się całkowicie górnej części mojej garderoby. Próbowałam się zasłaniać, ale trzymał mnie za przedramienia. Miałam ochotę się rozpłakać. Zdjął swoją koszulkę i przeszedł do mojej dolnej części garderoby. Ujął w zęby pasek moich majtek. Wygięłam głowę w bok i zamknęłam oczy. Nie chciałam czuć tego co teraz czułam, chciałam być teraz w innym miejscu. Otworzyłam oczy na chwilę i wtedy zauważyłam wazon. Spojrzałam na Jackoba, był zajęty moją bielizną, nie patrzał na mnie. To był ten moment, ten moment, który mógł mnie uratować...


                                                                 *************
                                                            Z perspektywy Liama


Wydarłem się na cały dom, w którym byłem sam. Nie mogłem znieść już dłużej tego uczucia. Jej się coś dzieje. Moja głowa płonie już od tego wszystkiego. Miałem ochotę rozwalić wszystko na około. To uczucie agresji przerażało mnie. Dlaczego ja się tak zachowuje ? Co się ze mną dzieje ? Przecież jej nic nie jest, chyba. I właśnie to mnie dobija to „chyba”, przez które nie mogę normalnie funkcjonować. Nie mam jak sprawdzić czy nic jej nie jest. Zadzwonić ? A co jeśli ona się świetnie bawi, przerwę jej i będzie, że tylko się zamartwiam. Trudno. Chwyciłem za telefon i wybrałem jej numer. Pierwszy sygnał ...nic.... drugi......nic..... trzeci, czwarty, piąty....nic. Rozłączyłem się. Moje nerwy nie wytrzymały, przywaliłem z całej siły w okno. Roztrzaskało się na drobne kawałki, a ja z zakrwawioną ręką rzuciłem się na łóżko i ukryłem twarz w poduszce....

                                                             ***************
                                                            Z perspektywy Amy


Wyciągnęłam rękę w stronę przedmiotu, kiedy go dosięgnęłam, natychmiast skierowałam nim w głowę tego potwora. Roztrzaskał się na nim, a ten stracił przytomność. Wysunęłam się spod niego, wzięłam bieliznę i wybiegłam z pokoju. Cała się trzęsłam nie wiedziałam co robić, a co jeśli on się zaraz obudzi. Szybko zamknęłam drzwi od sypialni, a klucz gdzieś wyrzuciłam, wiedziałam, że jak się obudzi to nawet te drzwi go nie zatrzymają. W przypływie energii, chwyciłam za jeszcze trochę mokre ubrania, wybiegłam w samej bieliźnie z domku. Ciężko oddychając biegłam przed siebie, po uliczce. Nie wiedziałam gdzie jestem i gdzie zmierzam, chciałam tylko jak najszybciej oddalić się od tamtego domku, od niego. Biegłam na bosaka po kamienistej drodze. Bolały mnie stopy, ale nie poddawałam się. Kiedy dotarłam do jakiegoś lasku, weszłam lekko w głąb, aby nie tracić z oczu drogi i usiadłam pod drzewem. Skuliłam się i płakałam. Zrobiło mi się zimno, a nadal siedziałam nieubrana. Zarzuciłam na siebie bluzkę i zaczęłam zakładać spodnie, kiedy poczułam w ich kieszeni coś twardego. Wyciągnęłam to „coś” z kieszeni, co okazało się telefonem. Poczułam przypływ nadziei. Niestety zostało 15% baterii. Zobaczyłam 4 nieodebrane od Liama. Wyszłam z lasku rozglądając się dookoła. Nie było nikogo oprócz mnie. Wyszłam powoli, nadal roztrzęsiona na ulicę. Zobaczyłam znak: ul.Beach Ave. Złapałam zasięg i wybrałam numer do Liama.

–    Halo – usłyszałam
–    Beach Ave, przyje..- telefon się rozładował, a z moich oczu ponownie poleciały łzy


                                                                   *************
                                                              Z perspektywy Liama


–    Beach Ave, przyje.. - usłyszałem tylko tyle
–    Halo, Amyy, jesteś tam – mówiłem – haloo

Mam po nią przyjechać, o co chodzi, czy moje przypuszczenia były prawdziwe. Czy naprawdę coś jej się stało ? Dłużej się nie zastanawiałem wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. Wpisałem szybko nazwę w GPS i ruszyłem z zakrwawioną ręką. Mimo to byłem tak w ogromnym stresie, bałem się o nią, okropnie, ten telefon.....chciałem jak najszybciej zobaczyć ją całą i zdrową. Jechałem tak szybko jak się dało. Dopiero po godzinie wjechałem w ulicę o takiej nazwie. Zwolniłem, rozglądałem się dookoła. W pewnej chwili sylwetka jakiejś osoby przemknęła mi przez oczy. Natychmiast zahamowałem i wybiegłem z samochodu. Wszedłem do jakiegoś lasu, szedłem przed siebie powoli. I wtedy zobaczyłem ją..... Siedziała przy drzewie, zapłakana w okropnym stanie. Podbiegłem do niej przestraszyła się na początku, ale kiedy zobaczyła mnie rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem ją do siebie. Cieszyłem się tak naprawdę, że nic jej się poważnego nie stało. Tylko ta zakrwawiona dłoń.

–    Proszę cię zabierz mnie stąd – powiedziała
–    Ale powiedz mi co się stało ? - zapytałem patrząc jej w oczy, cała się trzęsła
–    On.. - powiedziała tylko tyle i rozpłakała się przytulając się do mnie
–    Ciii....już ci nic nie grozi, jestem z tobą – powiedziałem jedną ręką głaszcząc ją po plecach, a drugą wyjmując telefon.

Natychmiast wybrałem numer policji i pogotowia. Zobaczyłem, że nie ma butów. Wziąłem ją na ręce i szedłem w stronę samochodu. Wniosłem ją do środka, odpaliłem silnik i włączyłem ogrzewanie. Siadłem na tylnym siedzeniu razem z nią i przytuliłem ją do siebie. Wziąłem chusteczkę i wytarłem płynącą z jej ręki krew i przyłożyłem do rozcięcia.

–    Będzie dobrze – mówiłem głaszcząc ją po włosach i całując w głowę – Jesteś ze mną, a ja nie pozwolę cię skrzywdzić

                                                              ************
                                                           Z perspektywy Amy


Kiedy on przyjechał cały strach opadł. Czułam się jego ramionach bezpieczna. Chciałam, żeby już nigdy ode mnie nie odchodził, żeby był już na zawsze ze mną, nie zostawiał mnie. Wtulałam się w jego klatkę, czułam jego perfumy, tak bardzo się wcześniej bałam, tak bardzo mi go brakowało. Wreszcie byłam pewna, że to na nim najbardziej mi zależy

–    Co ci się stało w rękę ? - zapytałam widząc, że ma opatrunek
–    Nic, teraz to nie ważne – powiedział i przytulał mnie do siebie

Zaległa chwilowa cisza, wtulałam się w niego i rozkoszowałam jego zapachem.

–    Liam.... - zaczęłam spoglądając na jego piękne oczy, w których kryła się troska
–    Tak ? - zapytał z troską 
–    Kocham cię – powiedziałam i wpiłam się w jego usta, a on oddawał pocałunki – Naprawdę mi na tobie zależy – powiedziałam i ponownie nasze usta się złączyły.

----------------------------------------------
 Siemanczko kochani :** Wreszcie jest rozdział......miał wyjść fajny, a wyszedł kijowy, nie mam talentu zawsze wszystko spapram :P Mam nadzieję, że chociaż po części wam się spodoba, bo to niestety już OSTATNI rozdział....

Ja nie wiem, kiedy to zleciało. Bardzo szybko..... smutno mi, że ta przygoda z blogiem się już kończy, być może kiedyś założę jeszcze bloga, zobaczymy. Naprawdę wspaniale bawiłam się pisząc te moje wypociny dla was, niesamowicie fantastycznie. Codzienne sprawdzanie ilości wejść i komentarzy...xD Powiem wam, że z każdym kolejnym i wejściem, i komentarzem cieszyłam się jak małe dziecko. Komentarze naprawdę mnie wspierały i dziękuję nawet za zwracanie uwagi na różne rzeczy, bo dzięki nim mogłam się poprawić, mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)) 

Z tego miejsca i z całego serca chciałbym podziękować WAM wszystkim bo wiecie bez was by mnie tu nie było, dziękuję za to że czytaliście, komentowaliście i wchodziliście, byliście dla mnie ogromnym wsparciem !!! Jesteście wspaniali :* <33

Mogę stwierdzić że na tym blogu zostało opublikowane 303 komentarze (może być jeszcze więcej)


Odwiedziło mnie ponad 5 tysięcy osób < kocham was> (także może być więcej) 








Oraz wchodzili na tego bloga ludzie z Polski, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Węgrów, Filipin, Portugalii, aa nawet Brazylii 



A teraz chciałabym podziękować pojedynczym osobom. To tak dziękuję moim przyjaciółkom, które mnie wspierały przy pisaniu tego bloga, komentowały i marudziły aby dodać następny rozdział xD, czyli Monice, Kindze, Ewie i oczywiście Werce. Dziękuję wam za wsparcie, czasem podbudowanie, a nawet chwalenie ;PP 

Monika i Kinga to właściwie dzięki wam założyłam tego bloga, bo to wy wprowadziłyście mnie w świat opowiadać o 1D. Ewa dzięki za to ciągłe marudzenie: dodaj następny rozdział, dodaj następny rozdział, wgl że czytałaś tą moją twórczość. Werka, właściwie to trochę dzięki blogom cię poznałam, dzięki za to że zawsze komentowałaś i dodawałaś mi takiej siły aby pisać tego bloga. Kocham was dziewczynki ;* 

Oprócz tego dziękuję osobom, które czytały, albo czytają mojego bloga, dzięki Kuba, Łukasz i można powiedzieć dzięki Daniel xDD Chciałam też podziękować Dianie i Kasi, które właściwe poznałam dzięki blogom, uwielbiam was, jesteście wspaniałe <3

No i oczywiście dziękuję każdemu po kolei, za słowa otuchy i te komentarze które naprawdę potrafiły podnieść na duchu. DZIĘKUJĘ <33

Mam do was jedno BARDZO WAŻNE pytanie: 
Czy chcecie jeszcze epilog, czy to ma być ostatni rozdział ? 

 Proszę też komentarz od każdego z was, abym mogła zobaczyć kto tak naprawdę czytał to opowiadanie ;** To papapa ;*** Dzięki za wspólne chwile 

  


 
 



środa, 19 września 2012

....

Ponad 5000 wejść aaaaaaaaaaaaaaaaaaa Kocham was misiaki ;************* 


Jesteście kochani, bo wiecie bez was by mnie tu nie było, więc ogromne DZIĘKUJĘ i kocham każdego z osobna <33



środa, 12 września 2012

38 rozdział :))

Do moich uszów dobiegła wolna piosenka. Wszyscy zaczęli się obściskiwać, a mnie do tańca poprosił Liam, Jackob był już tak wypity, że leżał prawie nieprzytomny na kanapie. Myślałam, że on nie pije aż tyle.

–    Czy mogę panią prosić do tańca ? - wystawił do mnie rękę, zaśmiałam i podniosłam się z krzesła

Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Byliśmy tak blisko siebie, że czułam jego słodki oddech na sobie, który przyprawiał mnie o dreszcze, a także jego boskie perfumy. Spoglądałam w jego czekoladowe oczy, które były we mnie zapatrzone. Nie odzywaliśmy się nic, pozwoliliśmy, aby poniosła nas muzyka. Jego wzrok utwierdzony na mnie, onieśmielał mnie. Czułam, że zaczynam się rumienić. Opuściłam więc głowę, spoglądając na buty. Uśmiechałam się duchu, a z drugiej strony karciłam. „Amy znowu się zakochujesz, nie możesz,... ale on jest taki przystojny i te jego oczy....opamiętaj się dziewczyno, dopiero co zranił cię chłopak...ale co ja poradzę na to, że szaleję za nim i chcę czuć jego bliskość....nie możesz dziewczyno nie możesz....no ale...nie....ale...nie” Podniosłam oczy na brązowowłosego. Uśmiechnął się do mnie ciepło..ahhh.....”opamiętaj się”. Chciałam otworzyć usta, aby coś powiedzieć, ale on ułożył na nich palec, w geście abym nic nie mówiła. Położył swoją dłoń na moim gorącym policzku. Serce zaczęło mi okropnie walić, myślałam, że zaraz wyskoczy. Szybciej oddychałam. Chciałam tego. Sama nie wiem, czy jestem gotowa na nowy związek, ale w tamtej chwili chciałam, aby Liam James Payne mnie pocałował. Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry. Czułam jego oddech na swoich ustach....kiedy nagle ŁUUUP.... Odwróciliśmy się jak na zawołanie w stronę hałasu i zobaczyliśmy Jackoba, który spadł z kanapy. Arghh....Jackob.....właśnie popsułeś chwilę, która mogłaby być najpiękniejszą w moim życiu. Pierwsza „ja” wściekła i smutna. Za to druga cieszyła się, że do niczego nie doszło. Pierwsza „ja” zdecydowanie przeważała, dlatego od niechcenia podeszłam do pijanego przyjaciela.

–    Hej Jackob żyjesz ? - zapytałam klepiąc go po policzku
–    Taaa...zatańczymy? - powiedział nadal pod wpływem
–    O nie, nie, nie ty jedziesz do domu – powiedziałam
–    Ale...mała...bawimy się
–    Żadnego "ale", jedziesz. Tylko jeszcze muszę załatwić transport

Podeszłam do Liama, gdyż jako jedyny był trzeźwy

–    Pomożesz mi go odwieźć, prooooosze – przeciągałam sylaby i składając ręce prosiłam jak małe dziecko
–    Niech będzie, zawiozę tego ciotę, ale wiedz, że robię to tylko dla ciebie – uśmiechnęłam się, pocałowałam go w policzek i przytuliłam
–    Kochany jesteś – powiedziałam i ruszyłam w stronę tego pijaka, aby go zaprowadzić do auta.

Jechaliśmy, właściwe w milczeniu, oprócz Jackoba, który cały czas śpiewał. Rzucaliśmy jakieś krótkie zdania, ale bez szczególnego znaczenia. Nikt z nas nie wracał do chwili, która wydarzyła się parę minut temu. Jakoś nie mogłam odważyć się, aby mu powiedzieć co czuję.

Odprowadziłam Jackoba do domu, jak to po pijanemu gadał jakieś bzdury. Kiedy wróciliśmy, nie chciałam jakoś się już bawić. Była 23, kiedy weszliśmy do domu. Zmęczona poszłam do swojego pokoju i położyłam się spać.

                                                              *************
                                                             Następnego dnia


Obudziłam się z potarganymi włosami, rozmazanym tuszem i w sukience. Tak, w sukience, jak ja spałam, i że było mi wygodnie. Nie chciało mi się wstawać z mojego wygodnego łóżeczka, ale teraz nagle w tej kiecce zrobiło mi się niewygodnie. Zmuszona byłam powstać. Przeszłam parę kroków i po długości runęłam na ziemię. Spojrzałam na swoje nogi, które leżały na śpiącym, a właściwie teraz już nie, Louisie. Pierwsze co zrobił to ziewnął i przetarł oczy

–    Mogłabyś być delikatniejsza w budzeniu – powiedział nadal ziewając
–    A ty mógłbyś nie wchodzić do mojego pokoju – powiedziałam podnosząc się
–    Bożee....jak ty wyglądasz ?!! - krzyknął i natychmiast się podniósł – Ratunkuuu !!! - nadal się darł wybiegając z mojego pokoju.

Zaśmiałam się zwycięsko, że opuścił mój pokój i poszłam się ogarnąć do łazienki. Rzeczywiście wyglądałam koszmarnie, aż się sama przestraszyłam. Na myśl o poprzednim zdarzeniu ponownie wybuchnęłam śmiechem. Umyłam twarz mleczkiem i wzięłam prysznic. Przebrałam  się z tej niewygodnej/wygodnej sukienki i zeszłam do kuchni coś zjeść. Jednak kiedy weszłam do pokoju, wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Każdy spał w innej pozycji. Jedni na podłodze, inni na kanapie (raczej na oparciu), na stole, szafie i w miejscach w których nie odważyłabym się spać. Moim donośnym śmiechem obudziłam wszystkich. Ci pospadali z tego na czym spali, na co ja się jeszcze głośniej zaczęłam śmiać. Zaczął mnie aż brzuch boleć.

–    Amyy !!- wydarli się wszyscy na mnie, ja się tylko zaśmiałam i poszłam do kuchni.

I co tam zastałam...pięknie zastawiony stół i Liama przy garach. Nie zauważył mnie. Był w samych dresach, że aż mnie miłe dreszcze przeszły. Mrr....Podeszłam do niego po cichu, od tyłu i złapałam za biodra. Ten podskoczył wystraszony.

–    Amyy ! Nie strasz mnie tak – powiedział odwracając się do mnie
–    Oj tam, oj tam – powiedziałam i pocałowałam go w policzek na przywitanie – Nie wiedziałam, że umiesz gotować – wzięłam ręką jakąś sałatkę, którą przygotował, oczywiście mnie skarcił
–    To już wiesz – uśmiechnął się
–    Czego ja jeszcze o tobie nie wiem ?
–    Oj dużo, kochanie, dużo – zaśmiałam się
–    A tak właściwie to po co to robiłeś ? Myślę, że mogłabym zrobić sama, a nie ty mi się przemęczasz
–    Nakarmiłabyś to stado wilków ? Nie dałabyś rady
–    Jak ty dałeś to ja też, a poza tym oni chyba potrzebują bardziej coś na kaca niż do jedzenia – powiedziałam
–    Najwyżej sami zjemy – uśmiechnął się 

Po chwili jednak wparowali wszyscy skacowani. Jedli tak szybko, że zdążyłam zjeść tylko jedną kanapkę.

–    Przynajmniej Amy wyglądasz już normalnie – powiedział Lou, zaczęłam się śmiać, a wszyscy zdziwieni, spojrzeli się na mnie.

Wzruszyłam tylko ramionami i zajęłam się kanapką.

Nie liczyłam dziś na jakieś większe atrakcje, wszyscy leżeli skacowani z bolącymi głowami jedli lub pili wszelkiego rodzaju rzeczy na kaca. Wyjazd z Jackobem znów został przełożony, gdyż nie mógł on normalnie funkcjonować. Ja za to byłam jakaś taka zmęczona, więc poszłam do pokoju, położyłam się i włożyłam nos w książkę. Po piętnastu minutach, ktoś zapukał do moich drzwi.

–    Proszee ! - krzyknęłam, a do mojego pokoju wszedł Liam
–    Czytasz ? A to nie przeszkadzam – powiedział i już chciał wychodzić
–    Daj spokój, wchodź, ponudzimy się razem – powiedziałam, a on podszedł i usiadł na łóżku. Miał ze sobą laptopa
–    Tak naprawdę to chciałem zaproponować seans filmowy – pokazał na swojego laptopa
–    Dobry pomysł – odłożyłam książkę – A co masz ?
–    Ymm...a co byś chciała ?
–    Najlepiej coś sensownego
–    Może "Ostatnia piosenka", uprzedzam, że jest to z Miley Cyrus
–    A fajny ?
–    Nooom
–    Niech będzie

Ułożyliśmy się na moim łóżku. Liam oczywiście objął mnie, ale nie powiem żeby mi to przeszkadzało. Miło się oglądało, zwłaszcza w jego objęciach, czując jego zapach perfum przy sobie. Naprawdę film był świetny. Kiedy skończyliśmy oglądać, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Czułam się przy nim taka wyjątkowa, niczym księżniczka. Był moim najlepszym przyjacielem, ale wiem, że chciałam czegoś więcej.

–    Mam pomysł – powiedział w pewnej chwili Li
–    Słucham cię
–    Może pójdziemy na lody – wybuchnęłam śmiechem, ach to zboczenie zawodowe
–    Ty zboczuchu, o czym ty myślisz – pogilgotał mnie po brzuchu
–    Przecież ja myślałam o lodach do jedzenia, to ja nie wiem o czym ty myślisz – udawałam poważną
–    No ta ta.. - powiedział, przerzucił mnie przez ramię i szedł ze mną w stronę drzwi wyjściowych
–    Aaaaaaaaa !!! On mnie chce zgwałcić !!!! Pomocy !!! - darłam się i śmiałam jednocześnie
–    Błagam nie krzycz tak – jedyna reakcja moich przyjaciółek
–    Bardzo śmiesznee !!! Pomocyyy !! - nadal się darłam – Może chociaż wziąłbyś mi buty
–    Które ? - zapytał schylając się
–    Te czerwone szpilki – odpowiedziałam
–    Zabijesz się w nich – powiedział
–    Nie gadaj tylko je bierz
–    Jak chcesz – powiedział
   
Liaś dopiero na dworze mnie postawił, założyłam buty i poszliśmy na miasto. Zamówiliśmy lody <bez skojarzeń dziewczynki i chłopcy> i jedząc je spacerowaliśmy po parku do którego zaszliśmy. Zadawaliśmy sobie pytania typu: ulubiony kolor, zwierze itp. Byliśmy na palcu zabaw na którym huśtaliśmy się i kręciliśmy na karuzeli niczym małe dzieci. Bawiliśmy się z innymi dzieciakami. Biegaliśmy po parku. Kradliśmy jabłka z placów i inne owoce. W to jedno popołudnie wróciliśmy do czasów dzieciństwa. Nie wiedziałam, że Liam potrafi być aż tak zakręcony i zabawny. Zawsze mówili, że on jest poważny, zadbany, opiekuńczy taki ogólnie dorosły, a tu się okazuje, że jest kompletnie inaczej. On umie wygłupiać, bawić niczym małe dziecko, śmiać się z wszystkiego. Kiedy jednak jest jakaś poważna sprawa zachowuje zimną krew i zawsze znajdzie z tej sytuacji wyjście. Li jest naprawdę fantastyczny i wcale nie jest zadufaną w sobie gwiazdką tak jak zresztą wszyscy chłopcy z 1D. Jak się z nimi przebywa wcale się nie wydaje jakby znało ich większość świata.

Kiedy zbliżała się godzina 22, a my nadal nie chcieliśmy wracać zadzwonił telefon Daddiego. Byli to chłopcy, którzy chcieli, aby już wracał. Posmutniałam na tę wiadomość, dlaczego to tak szybko zleciało ?

–    Ja nie chcę już iść – usiadłam po turecku na chodniku
–    Tak ja też i to straszliwie, świetnie się bawiłem – powiedział kucając nade mną – ale muszę się zająć tymi debilami, oni naprawdę zachowują się czasem jak rozkapryszone dzieciaki, ale to przyjaciele – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło – No wstawaj – ciągnął mnie za rękę – odprowadzę cię

Westchnęłam tylko i wstałam

–    Ale obiecaj, że to powtórzymy – powiedziałam spoglądając na jego piękne oczy
–    Obiecuję – powiedział z ręką na sercu – Jak chcesz to możemy nawet jutro
–    Jutro nie mogę – opuściłam głowę w dół – Obiecałam Jackobowi, że pojadę z nim do jego domku letniskowego – Liam natychmiast posmutniał
–    Czemu on zawsze musi wszystko psuć
–    Oh daj spokój ty zazdrośniku – zaśmiałam się
–    Dokładnie, jestem zazdrosny – stanął z zawiązanymi rękami na środku chodnika
–    Nie masz o co, no chodź – pociągnęłam go za rękę, on pokazał na swoje policzko. Szybko go pocałowałam w nie i pociągnęłam za sobą
–    Od razu lepiej – powiedział szeroko uśmiechnięty, zaśmiałam się


Kładłam się spać pełna wrażeń z dzisiejszego dnia. Czemu on musi być taki niesamowity i przystojny. Gdyby był brzydkim kujonem byłoby łatwiej się nie zakochiwać, a tu maż ci los. Trafi ci się taki Liam Payne, na którego widok serce już ci szybciej bije. Myśląc o nim usnęłam.

----------------------------------------
Siemaneczko miśki ;* Łaał powiem wam, że dosyć długo pisałam ten rozdział i jestem szczerej nadziei, że wam się spodoba. Oby...chociaż chyba nie wyszedł jakoś fajnie. Od razu przepraszam za błędy bo już mi się na prawdę nie chcę sprawdzać, wybaczycie ?? 

Pytanko:
Podoba wam się rozdzialik ?

Dobra ja się żegnam kochani papa ;**  Proszę o komentarze jak zwykle i do nn ;** A i anonimki proszę podpisujcie się chociaż inicjały, albo ksywka od razu dziękuję ;*


czwartek, 6 września 2012

37 rozdział :))

 Lot minął mi dosyć szybko, trochę pospałam, powygłupiałam się z debilem siedzącym obok mnie, posłuchałam muzyki itp. Lądowaliśmy około godziny 22. O 22:30 byliśmy w domu. Miała to być pierwsza noc w naszym nowym domu. Chłopaki oczywiście weszli, aby jeszcze raz zobaczyć wnętrze, nie obyło się też bez słodziutkich pożegnań.

–    Zaraz zwymiotuje – powiedziałam spoglądając na wszystkich dookoła – Ja idę do pokoju, bo naprawdę się tu porzygam i jeszcze będę musiała to sprzątać – powiedziałam i poszłam na górę, a za mną nie kto inny jak Liam
–    Nie chce mi się z tobą znów droczyć, spać mi się chce więc możesz już iść – szeroko się uśmiechnęłam i zmęczona walnęłam na łóżko
–    Bardzo fajny pokój – powiedział rozglądając się dookoła
–    Super – powiedziałam z ironią (ostatnio zrobiłam się jakaś chamska, szczególnie dla niego)
–    No weź, byłabyś trochę milsza, jak kiedyś
–    Najwyraźniej coś we mnie weszło i mnie zmieniło, bywa
–    I tak cię lubię – przesłał mi całusa w powietrzu – To dobranoc, słodziutkich snów skarbie – powiedział, pocałował mnie w głowę i wyszedł.

Westchnęłam tylko słysząc po raz kolejny tą ksywkę, na co on się zaśmiał. Noo..bardzo śmieszne. Zamknęłam drzwi i poszłam się wykąpać. Umyłam włosy, wytarłam je tylko ręcznikiem i poszłam spać.

                                                         *****************
                                                           Następnego dnia


Wstałam rano, ogarnęłam się i w piżamce zeszłam na śniadanko. Było już przygotowane, kocham was dziewczynki. Z wielkim uśmiechem usiadłam i zaczęłam konsumować.

–    Dziewczyny, chłopaki dzisiaj do nas przyjdą o 12, no czyli za godzinę, a i jeszcze dzisiaj parapetówa, macie być wszystkie – powiedziała Kinga
–    Dziś ? Byłam umówiona z Jackobem – powiedziałam
–    Nie ma mowy, masz być na parapetówie – powiedziała stanowczo Monika
–    No okej, okej, zadzwonię do niego, ale nie mam zamiaru zbierać pijanych chłopaków z ziemi, którzy będą walić alkoholem, a dodatkowo jest zagrożenie, że któryś na ciebie zwymiotuje – skrzywiłam minę w geście obrzydzenia, na co one się zaśmiały – Nie widzę w tym nic śmiesznego, to jest obrzydliwe, a nie śmieszne.

Skończyłam jeść śniadanie zadzwoniłam do Jackoba i poszłam się ubrać. Wróciłam na dół, wszyscy siedzieli na kanapach. Przywitałam się i usiadłam między Harrym, a Louisem, powodując grymas na twarzy Lou. Oh...ten Larry, mimo to uśmiechnęłam się szyderczo.

–    Idziemy dziś na miasto, bo chciałbym wam kogoś przedstawić – powiedział Daddy zasłaniając telewizor
–    Odsłoń TV!! - krzyknął Zayn, na co Liam wziął pilota i tak po prostu wyłączył
–    No ejj – wszyscy odezwali się w geście buntu
–    Nie ejj, tylko ruszać wasze wielkie dupy i idziemy

Wszyscy z niechęcią wstali

–    Wcale nie mam takiego dużego tyłka – powiedziałam przechodząc koło chłopaka, oczywiście usłyszałam śmiech

Doszliśmy do kawiarni, a do Liama podeszła jakaś dziewczyna. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, tak jak zresztą wszyscy

–    Nie wiedzieliście nigdy dziewczyny – powiedział, na co wszyscy się ogarnęli, a mnie coś ścisnęło w żołądku – To jest moja nowa dziewczyna Camilla.      

Poczułam w sobie taką, taką pustkę, rozpacz. Nie wiem co to było, bardzo dziwne uczucie. „To moja nowa dziewczyna” - te słowa ciągle plątały mi się po głowie. Uśmiech zszedł mi z twarzy. Oczy zaczęły wypełniać się łzami. Czułam nienawiść do tej dziewczyny i do niego. Jednocześnie nienawiść, zazdrość, rozpacz, żal. I jeszcze wiele innych. W uszach mi szumiało. Cała rzeczywistość zrobiła się szara. Chciałam stamtąd zwiać. Co ja sobie wyobrażałam, że on mnie kocha, takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, nie w rzeczywistości. Jak on mógł mnie do czegoś takiego doprowadzić. „To moja nowa dziewczyna” Nienawidzę go. Odwróciłam się i pobiegłam prosto przed siebie. Poczułam wzrok wszystkich na sobie. Liam wybiegł za mną.

–    Amy! - krzyczał – Amy zaczekaj – biegłam w nieznaną mi stronę
–    Amy !
–    Amy !
–    Amy! - krzyczał
–    Amy! – poczułam jak ktoś mnie szarpie za ramiona
–    Amy – otworzyłam oczy, przede mną stała Monika
–    No wreszcie, nie mogłam cię dobudzić – powiedziała uśmiechnięta dziewczyna 

Sama nie wiem czemu, poczułam ogromną ulgę, jakby coś spadło mi z serca mimo że był to tylko sen. To działo się i wyglądało tak jakby było prawdziwe. Cieszyłam się, ogarniała mnie dziwna radość, której nie znałam przyczyny. Z tego szczęścia aż wyściskałam przyjaciółkę

–    Łał miłe powitanie, nie spodziewałabym się tego po tobie – powiedziała zdezorientowana dziewczyna – Chłopaki przyszli, Liam zaproponował wyjście do kawiarni, idziesz?
–    Nie – przypomniał mi się sen – zz..znczy tak, tak idę, zaraz zejdę
–    Okej – powiedziała i wyszła

Nadal nie wiedziałam do końca co się dzieje. Czyżby sen miał się sprawdzić. Otrząsnęłam się i pełna różnorodnych myśli wstałam i poszłam do łazienki. Ubrana zeszłam na dół, przywitałam się i wyszliśmy.
Byłam pod jakąś dziwną presją, zdenerwowaniem jak przed klasówką z historii. Starałam się zachowywać normalnie. Kiedy doszliśmy usiedliśmy wszyscy przy dużym stole. Wszyscy wzięli karty i wyszukiwali dania. Ja rozglądałam się w poszukiwaniu jakiejś dziewczyny.

–    Nie chcesz nas z kimś poznać ? - zapytałam szturchając Liama
–    Ja ? Nie, a z kim ? - zapytał nieco zdziwiony moim pytaniem
–    Naprawdę nie chcesz ? - zapytałam po raz kolejny
–    No nie, ale o co chodzi? - zapytał
–    A już nic nie ważne – wlepiłam nos w kartę, a on wzruszył ramionami i wrócił do poprzedniej czynności 

Znowu poczułam ogromną ulgę, tym razem w całości. Nie rozumiałam co poczynia ze mną mój organizm i serce. Dziwne....ale nie dawało mi to spokoju. Czyja naprawdę coś do niego czuję? Czy to możliwe, że się zakochałam? Czy ja jestem już gotowa na nowy związek? Co raz więcej pytań chodziło mi po głowie. Być może jestem już gotowa.

–    No to dzisiaj parapetówa nie ? - zapytał podniecony Harry
–    No chyba tak – uśmiechnęła się Kinga
–    Nie chyba tylko na pewno – powiedział już uradowany Zayn
–    Nie mam zamiaru, was zbierać z podłogi – powiedziałam stanowczo
–    Spokojnie my jesteśmy grzeczni – objął mnie ramieniem siedzący z drugiej strony mnie Harry
–    Ta no jasne, już widzę Harold jak mi wymiotujesz na buty – zdjęłam jego rękę
–    Przesadzasz – odpowiedział mi lokowaty
–    Ja nie przesadzam, tylko uprzedzam, że nie będę nikogo zbierała z podłogi – szeroko się uśmiechnęłam i zajęłam się z powrotem moim ciastem

Przypomniałam sobie, że byłam umówiona z Jackobem. Spojrzałam na telefon. 4 nieodebrane połączenia o Jackoba. Oj.. Natychmiast wstałam i udałam się w ustronne miejsce. Wybrałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę

–    No wreszcie, nie mogę się do ciebie dodzwonić – powiedział ze zmartwieniem w głosie
–    Sooorki, miałam wyciszony telefon – odpowiedziałam skruszona
–    Dobra, dobra, co z naszym wyjściem? - zapytał
–    No właśnie też dlatego oddzwaniam – odpowiedziałam – Przepraszam cię, ale oni sobie dziś wymyślili parapetówę i nie mogę, ale możee....chcesz wpaść ?
–    A wiedz co z chęcią i to się nudzę w domu
–    No to dobra, tak koło 18 u nas, spoczko ?
–    Spoczko, to papa – przesłał mi buziaki
–    Papa – rozłączyłam się

Wróciłam do reszty

–    No to przyjdzie jeszcze Jackob – powiedziałam siadając
–    Oooo to fajnie lubię go – powiedziała Ewa, czego nie podzielał Liam, nienawidził jak spędzałam z nim czas, ale to tylko przyjaciel.

Godz. 17

–    No dziewczyny żwawiej żwawiej, została godzina, a musimy się jeszcze przygotować – pośpieszała Monia – Kinga mogłabyś pomóc, a nie się obżerać
–    Szpfojnie – odpowiedziała 
–    Co ? - powiedziałyśmy chóralnie
–    Spokojnie – odpowiedziała Kinga z wielkim uśmiechem
–    Nie spokojnie tylko rusz się i pomóż! – krzyknęła Ewa
–    Ranyyyy – narzekała Kinga

Już razem dokończyłyśmy dekoracje i ułożyłyśmy jedzenie na stole. Zadowolone z siebie poszłyśmy się ubierać. Ewa oczywiście nas czesała, Monia malowała, a ja i Kinga kłóciłyśmy się jakie dodatki dopasować do kreacji. Rutyna. Według mnie wyglądałyśmy bosko przynajmniej dziewczyny, no ale powiedzmy, że ja też. Kinga była ubrana w śliczną, beżową sukienkę  Monika w pomarańczową, Ewa w czarno pudrową i ja w beżową z czarną kokardką

Kiedy już byłyśmy gotowe zadzwonił dzwonek do drzwi.

–    O idealnie! - krzyknęła zachwycona Kinga i szybko zbiegła na dół co nie było łatwe w wysokich szpilkach.

Poszłyśmy z nią. Przywitałyśmy się pocałunkami w policzek. No może oprócz parek. Oczywiście nie o było się bez komentarzy „Ślicznie wyglądasz”, „łaał..cudownie”, „jesteś najpiękniejsza” itp. Usiadłam na kanapie znudzona tymi przesłodzonymi komentarzami. Mam tą sukienkę niecałe 20 minut, a już mnie wkurza. Jak ja nienawidzę sukienek. Chłopaki byli ubrani po normalnemu. Oczywiście spodnie do połowy dupy to norma. Haha. Zdążyłam się przezwyczaić. Na początku było bardzo sztywnie. Wszyscy wyszykowani siedzieli przy stole. Nawiązywały się jakieś krótkie rozmowy, które jednak nie miały jakiegoś większego sensu. Po kieliszku chłopaki już byli weselsi. Oczywiście my nie piłyśmy, bo nie mamy jeszcze wystarczającej ilości lat. Zresztą jakoś mi na tym nie zależy, nie lubię smaku wódki. Dziewczyny popijały wino, ja jestem świadoma, że po tej jednej lampce zacznie mi odwalać i będę wygadywać bzdury, więc wole nie.  Była 18:30 A Jackoba nadal nie było. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam się mimo mojego lenistwa. Otworzyłam drzwi, a w progu ukazała mi się uśmiechnięta twarz mojego przyjaciela. Przywitałam się całusem w policzek i zaprosiłam do środka. Przyniósł wino i jakiś drobiazg do domu. O godzinie 20 zaczęły się już dzikie tańce naszych chłopaczków. Do moich uszów dobiegła wolna piosenka. Wszyscy zaczęli się obściskiwać, a mnie do tańca poprosił... 

----------------------------------------
Hej ;* Od razu chciałam przeprosić jeśli wystąpiły błędy, ale już mi się nie chciało tego sprawdzać, chciałam wam jak najszybciej to wstawić ^_^ 

Pytanie rozdziału:
Kto poprosił Amy do tańca ?

Oczywiście bardzo proszę, bardzo, bardzo ,bardzo, bardzo o komentarze jak zwykle, bo na niczym innym mi tak nie zależy :)) Dziękuję już teraz z głębi serca. Jeśli chcecie mozecie pod komentarzem wpisać swój blog na pewno wpadnę ;*** To do nn :]] 

sobota, 1 września 2012

36 rozdział :]]


–    Po prostu bądź sobą – podniosłam jego głowę tak że spojrzał na mnie i pocałowałam go  

Całowaliśmy się, obściskiwaliśmy, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Było naprawdę przyjemnie, zresztą tak jak zawsze w jego towarzystwie.

–    Dobra musimy się szykować na to ognisko – powiedziałam
–    Nie chce mi się, wolę tu posiedzieć z tobą – kolejny raz mnie pocałował
–    Tak ja też, ale teraz to już nie ma wyjścia, jakoś przeżyjemy – wstałam, a on się nie ruszał. Pociągnęłam go, więc za rękę tak że upadł na podłogę
–    Yyy..ała – powiedział, ale po chwili ja też runęłam na ziemię, bo pociągnął mnie za nogę. Wylądowałam na nim
–    Taka pozycja mi pasuje – powiedział, leżeliśmy na sobie, twarzami do siebie, pocałowaliśmy się znów – Bosz... jak ja cię kocham, miśku
–    Ja ciebie bardziej – pocałowaliśmy się po raz kolejny – ale niestety musimy się zbierać, wstałam i zostawiając go poszłam pod prysznic. Ubrana wyszłam z łazienki, mój chłopak nadal leżał na podłodze.
–    No już wstawaj – podnosiłam go co mi nie wychodziło – Pod prysznic i wskakuj w inne ubranie
–    Zaraz – odezwał się
–    Nie zaraz tylko teraz, wstawaj – już posłusznie wstał wyciągnął ciuchy i ruszył do łazienki. 

Po 10 minutach wyszedł. Ta kąpiel dodała mu więcej energii, bo wrócił weselszy. Ubrał się oczywiście w polówkę i beżowe spodnie, które miał dosłownie do połowy swojego tyłeczka.

–    Sexi dupcia – powiedziałam i klepnęłam go po tyłku.
–    Twoja w tych rureczkach też wygląda kusząco, zresztą zawsze tak wygląda
–    Zamieniasz się w Hazze ? - zapytałam śmiejąc się
–    Przy tobie trudno nie mieć zboczonych myśli – momentalnie wybuchnęłam śmiechem
–    Oj kochanie, już chodźmy, wszyscy na pewno czekają...

Zeszliśmy i było dokładnie tak jak mówiłam. Wszyscy siedzieli skuleni na ławeczkach przy ognisku, wtuleni w swoje połówki. Rodzice siedzieli w salonie, było słychać głośną rozmowę dochodzącą z środka. Usiadłam z chłopakiem na ławce i podniosłam nogi pod brodę. Blondyn objął mnie ramieniem

–    Pamiętam jeszcze jak siedziałyśmy tu z Leną, to było przed poznaniem chłopaków – zaczęła Monika, a Zayn natychmiast ją przytulił
–    No ja też – przytaknęłam, a łza zakręciła mi się w oku – Mam nadzieję, że tam gdzie jest, jest szczęśliwa
–    Na pewno – objął mnie mocniej mój chłopak
–    Czemu ona musiała to zrobić ? Czemu musiała od nas odejść ? - zapytała Martyna a pojedyncza łza popłynęła jej po policzku
–    On nigdy nie odeszła, zawsze będzie w waszych sercach i głowach – powiedział Hazza
–    Masz rację, wydaje mi się, że właśnie teraz siedzi tu z nami, ona nigdy nas nie opuści – dokończył Liam
–    Myślicie ? - zapytała Kinga łkając
–    My nie myślimy, my to wiemy – uśmiechnął się przez smutek Lou
–    Dlaczego czuję się, że to przeze mnie, czuję się jakby to że się pojawiłam ją zabiło, tak jakbym ja ją zabiła – powiedziała Veronica wpatrująca się w ognisko
–    Nie mów tak – powiedziała Amy – To nie przez ciebie, Lena zawsze  miała problemy w rodzinie i z chłopakami, on miała problemy psychiczne. Namawiałyśmy ją nieraz, aby poszła do specjalisty, ale ona mówiła, że wszystko jest w porządku, a tak nie było. Ona zawsze udawała, ze nic ją nie boli, a wszystko brała do siebie głęboko. Było tego już zdecydowanie za dużo, nie mogła sobie poradzić i dlatego postanowiła ze sobą skończyć, miała już próby samobójcze, zawsze jednak udawało się ją uratować, tym razem los był dla nas surowy. Nie możesz nawet tak myśleć, że to przez ciebie

Po tych słowach Louis przytulił do siebie swoją dziewczynę i pocałował w głowę. Widać, że ją kocha. Mam nadzieję, że dziewczyna nie będzie się już tym zamęczać.

Resztę wieczoru spędziliśmy na śpiewaniu przy dźwiękach gitary i rozmowach. O godzinie 22 wszyscy byli już zmęczeni i rozeszli się do swoich domów.

                                                                 ************
                                                            Z perspektywy Amy


  W pokoju

–    No to gdzie ja ma spać ? - zapytał Liam
–    W gościnnym – uśmiechnęłam się – masz już tam naszykowane
–    Ale ja wolę tu, z tobą – położył się na moim łóżku
–    Wynocha mi stąd – próbowałam go zrzucić z łóżka, ale się nie dało
–    Taka drobinka jak ty, nie zrzuci mnie – uśmiechnął się cwaniacko
–    Jeszcze zobaczymy – powiedziałam i użyłam swojego chwytu o nazwie „Uścisk pająka”
–    Ała, ała, ała, ałałałała....dobrra, dobra już schodzę – zawył i natychmiast wstał na co ja wybuchnęłam śmiechem – Drobinka, a taka cwana
–    Widzisz – uśmiechnęłam się zwycięsko
–    No dobra już idę do tego pokoju – wychodził z pokoju z opuszczoną głową
–    Prosto i w lewo, miłej nocy – wysłałam mu buziaka na odległość
–    Baardzo śmieszne – wystawił do mnie język – Ale dobranoc, słodkich snów słoneczko – wyszedł

Zmęczona walnęłam się na łóżko, postanowiłam zrobić sobie Dzień Dziecka i się nie myć. Przebrałam się szybko w piżamkę i ułożyłam się do snu. Natychmiast odpłynęłam do krainy snów...

                                                              ***********
                                                          Następnego dnia 


Ten dzień był chyba najgorszym dniem w moim życiu. Zaczęło się normalnie wstaliśmy, śniadanko i te sprawy. Po śniadaniu pojechaliśmy do domu Lena, aby przy niej pobyć. Było ciężko widzieć przyjaciółkę, zimną, bladą, martwą.... Leżała tam, taka bezbronna, bezsilna. Nie mogłam sobie wyobrazić, że już nigdy nie usłyszę jej głosu, nie  przytulę jej. Tęsknię za jej wygłupami, za jej radami dotyczącymi chłopaków, z których śmiałyśmy się godzinami, za jej uśmiechem, a przede wszystkim za jej pasją gry na perkusji. On się w nie zatracała, potrafiła grać godzinami, kiedy się na nią spoglądało widziało się tą jedność jej z bębnami. Coś wspaniałego..i nigdy już tego nie zobaczę, nie usłyszę, nie poczuję......łzy same wypełniały oczy po brzegi. Czuwałyśmy przy niej cały czas. Nie odstępowałyśmy jej na minutę. Chciałyśmy spędzić z nią te ostatnie chwile, te ostatni chwile ją zobaczyć i nigdy nie zapomnieć. Później pogrzeb. Łzy nie odchodziły nawet na sekundę. Moment pożegnania był najtrudniejszy, kiedy wkładali tą trumnę z jej ciałem do tego ciemnego dołu miałam ochotę się na nich rzucić, żeby ją zostawili. Ostatecznie powstrzymali mnie znajomi. Rozpacz wypełniała mnie całą. Byłam w stanie fatalnym. Kiedy przykryli trumnę płytami, na niebie pojawił się tęcza. Wiedziałam, że był to znak, że ona zawsze ze mną, z nami będzie...ona tak kochała tęcze. To było jak cud, jak głos zesłany od samego Boga, od Leny. Dzięki temu prawdopodobnie nie podłamałam się po raz drugi. Czułam, że ta urocza dziewczyna jest przy mnie, wspiera mnie, a najważniejsze jest teraz szczęśliwa. Mimo tego co poczułam, to był dla mnie najgorszy dzień, strata przyjaciółki jest jak strata siostry. Nikomu, absolutnie nikomu tego nie życzę. Wszyscy w jakiś sposób to przeżywaliśmy, wiadomo, że bardziej dziewczyny, bo znałyśmy ją od dzieciństwa, ale chłopakom tez nie było łatwo, mimo to wspierali nas. Veronica, chociaż w ogóle Leny nie znała, bardzo cierpiała, nadal obwiniała się o jej śmierć, starałyśmy się ją wspierać, ale to nie było takie łatwe. Podsumowując...najgorszy dzień jaki mogłam przeżyć.

                                                                      ************
                                                                    Następnego dnia 


Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była 6:30. Położyłam się, więc z powrotem. Wierciłam się, ale mimo to nie usnęłam. Trochę zdenerwowana wstałam. Spojrzałam w lusterko i się przeraziłam. Miałam potargane włosy, rozmazany tusz i podkrążone oczy. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam pod prysznic. Zmyłam dokładnie tusz i pomalowałam się na nowo. Już ubrana zeszłam do kuchni coś zjeść, bo mój brzuch ewidentnie domagał się jedzenia. Wszyscy jeszcze spali. Wzięłam z lodówki jajka i postanowiłam zrobić jajecznicę. Wyszła mi jako tako. Ważne, że dało się zjeść. Kiedy mój brzuch się uspokoił, usiadłam na kanapie i włączyłam TV. Przełączyłam na jakiś angielski program z wiadomościami. Główna sprawa: „Czy Liam Payne ma dziewczynę?” i moje zdjęcie. No supeer, teraz wszyscy będą mnie wytykać palcami, ja pier....
Posłuchałam artykułu do końca, aby dowiedzieć się co na mnie mają. Na szczęście nic szczególnego. Widzieli nas tylko razem na mieście, a już wymyślają durne ploty, zaraz ogłoszą nasz ślub. Przełączyłam na kreskówki, aby się zrelaksować. Zawsze uwielbiałam bajeczki. Po dwóch godzinach bezczynnego gapienia się w gadające stwory dołączył do mnie Liam.

–    Gapicie się w ten telewizor już trzy godziny, jazda z domu i pokaż chłopakowi Kraków, bo pewnie jeszcze tu nie był – mówiła stanowczo mama wchodząc do salonu
–    Ale mamo! - jęczałam, Liam gapił się na mnie zdziwiony nic nie rozumiejąc
–    Nie "ale mamo", tylko już ruszać tyłki i wynocha! - krzyknęła
–    Aghh – zajęczałam po raz kolejny, podniosłam się z kolan Liama i pociągnęłam go do drzwi wyjściowych

Ubraliśmy buty i wyleźliśmy z tego domu

–    To co chcesz zobaczyć ? Ostrzegam, że tu nic się ciekawego nie dzieje – uprzedziłam
–    Aj nie marudź, na pewno coś się znajdzie
–    No dobrrra, już dobra – powiedziałam – zacznijmy od...Starego Rynka i Sukiennic 
–    Że co ? Powiedz to jeszcze raz – kazał sobie powtórzyć, no tak powiedziałam po polsku
–    Oj nie ważne, chodź już – pociągnęłam go za rękę
–    Masz mnie nauczyć mówić po polsku – zaśmiałam się i już nic się nie odezwałam

Mieliśmy blisko, bo mieszkałam dosłownie parę kroków od centrum. Niestety droga dłużyła się przez napady fanek, robienie zdjęć itd. Mimo to bawiliśmy się bardzo fajnie. Robiliśmy foty, Liam się dosłownie wszystkim zachwycał, co mnie bawiło, a po drodze uczyłam go polskiego. O godzinie 14 poszliśmy do kawiarenki i tam zadzwoniliśmy po resztę. Przybyli dosyć szybko.

–    To co robimy? Wyjeżdżamy dopiero o 19, mamy kupę czasu – powiedział Lou gdy skończyliśmy jeść
–    Może pójdziemy na baseny ? W Krakowie są świetne baseny – zaproponowała Ewa
–    Dobry pomysł – powiedziałam – A pamiętacie jak... - zwróciłam się do dziewczyn po polsku,

Zaczęłyśmy wspominać dawne czasy, rozmawiałyśmy w naszym ojczystym języku, a chłopaki i Veronica gapili się na nas dziwnymi wzrokami, że co chwila wybuchałyśmy śmiechem. Nigdy nie zapomnę ich min.

–    No już skończcie, bo nie wiem o co chodzi – zaprotestował Harry po 15 minutach
–    No już dobra, dobra, mamy teraz sposoby, żeby was obgadywać – zaśmiała się Monika
–    Ani mi się waż kochanie – zrobił groźną minę Zayn, na co wybuchnęłyśmy śmiechem
–    Chodźmy już, bo nas noc zastanie – powiedziałam i wyszłam, a za mną reszta.

Popływaliśmy, pochlapaliśmy się w wodzie i mogliśmy już wracać. Ok. 17 już wszyliśmy i rozeszliśmy się do swoich domów. Postanowiliśmy te ostatnie godziny spędzić z naszymi rodzinami. Nie zobaczymy się z nimi długo. Za dwa tygodnie kończą się wakacje i rozpoczynamy szkołę w Londynie, a chłopaki jadą w trasę i rozpoczynają pracę. Z rodzinami zobaczymy się albo w październiku, albo dopiero w święta. Teraz będziemy musiały sobie poradzić same. Na szczęście będziemy miały siebie. Szkoda tylko, że Martyna tu zostaje. Te kilometry dzielące nas to będzie coś strasznego, ale poradzimy sobie. Nasza przyjaźń wytrzyma wszystko.

Dochodziła 18:15. Musiałam jeszcze zabrać wszystkie swoje ciuchy i potrzebne rzeczy. Od niechcenia poszłam do góry, dobrze, że do pomocy przyszedł mi Liam, bo nie wiem czy bym sobie sama poradziła

–    Nie chcę się żegnać z rodziną i Martyną. Nie lubię pożegnań – opuściłam głowę
–    Jakoś sobie poradzisz, będziesz miała nas – powiedział Daddy
–    Wiem, ale czuję jakby tu zostawiał część siebie – powiedziałam
–    To jest twój rodzinny dom, zawsze tu będziesz zostawiała część siebie gdziekolwiek byś nie była. Będziesz tu wracać, tu się wychowałaś, tu masz rodzinę. Rodzina to już część ciebie, ale jak to mówią kiedyś ptaszek musi wylecieć z gniazdka i sam sobie poradzić, co nie znaczy, że nie ma już dla niego w tym gnieździe miejsca. Zawsze będzie dla niego miejsce i zawsze zostanie życzliwie przyjęty – uśmiechnął się
–    Dzięki Liam – przytuliłam go mocno – Ty to zawsze wiesz co powiedzieć

Trwaliśmy tak w uścisku dość długo i wcale nie chciałam go kończyć. Chciałam czuć jego bliskość.

–    Dobra muszę dokończyć pakowanie, bo nigdy stąd nie wyjdę – oderwałam się od niego.

Spakowałam się do końca, pożegnałam się z pokojem i wyszłam. Przyjechałam tu z małą torbą, a wyjeżdżam z dwoma walizkami i małą torbą. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko. Wszyscy już tam byli i żegnali się, co kończyło się płaczem. Na początku pożegnałyśmy się z Martyną, było ciężko, ryczałam jak nie wiem, zresztą tak jak ona.

–    Trzymajcie się tam i cieszcie się każdą chwilą – powiedziała brunetka
–    Będzie ciężko bez ciebie – odpowiedziałam
–    Mi bez was też – odpowiedziała
–    Kochamy cię – krzyknęłyśmy 
–    Ja was też – przytuliłyśmy się wspólnie
–    Papapa, mamy nadzieję, że będziesz szczęśliwa – krzyknęłyśmy odchodząc do swoich rodzin

–    Kocham was mamo, tato – przytuliłam ich oboje naraz, a z oczu płynęły mi już łzy– Dziękuję wam za wszystko
–    No i masz tu nas odwiedzać czasami, razem z tym przystojniakiem, bardzo fajny z niego chłopak – puściła mi oczko mama, na co się zaśmiałam
–    Wiem, wiem, ale będę straszliwie za wami tęsknić – jeszcze raz ich przytuliłam
–    My za tobą córciu też, trzymaj się tam, i nie imprezuj za dużo – pocałowali w głowę i przytulili mnie rodzice
–    Zaopiekuj się nią – powiedział tata do Liama
–    Obiecuję – położył rękę na sercu
–    No chodź tu bracie – rozchyliłam ramiona, a on do mnie podszedł – będę tęsknić za tobą ty wkurzający debilu
–    A ja za tobą nie – powiedział bez emocjonalnie, a wszyscy wkurzeni się na niego spojrzeli – No żartuję – zaśmiał się – Będę tęsknić siorka, trzymaj się
–    Ty też, kocham cię – przytuliłam go znowu – Daj tylko czasem odpocząć rodzicom
–    Dam im popalić – zaśmiał się
–    Ja muszę już lecieć papa – ostatni raz wszystkich przytuliłam i odeszłam.

Widziałam jak machali mi na pożegnanie, a łzy lały mi się po policzkach. Przytuliłyśmy się z dziewczynami pod bramką

–    To co zaczynamy nowe życie pełne miłości i szczęścia - zapytałam
–    Zaczynamy – odpowiedziały
–    No to głowy do góry, uśmiechy na twarz i idziemy – powiedziałam i uśmiechnięte ze swoimi partnerami poszłyśmy do samolotu......

----------------------------------------
Witajcie moi kochani ;** Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale te ostatnie dni wykorzystywałam na cieszeniu się jeszcze latem, bo jak pewnie wiecie za niedługo koniec wakacji :(( Szkoda, ale wszystko ma swój koniec. 

Chciałam podziękować za te 61 komentarzy. Ozy mi wylazły, jak zobaczyłam tą liczbę. ( Co prawda i tak myślę, że pisała te komentarze jedna osoba), ale i tak was kocham ♥♥♥ 

Pytanie rozdziału:
Czy chcielibyście aby Liam i Amy byli razem ? 

Jeszcze raz DZIĘKUJĘ ;* i proszę o komentarzem również pod tym rozdziałem. Postaram kolejny wstawić szybciej :))  

sobota, 25 sierpnia 2012

35 rozdział =*

–    Dziewczyny muszę wam o czymś powiedzieć – zaczęła smutno Martyna
–    Coś się stało? - zapytała przestraszona Kinga
–    Nie nic
–    To o co chodzi? - zapytała Monika
–    Chodzi o to, że nie wrócę już z wami do Londynu, Zostaję w Polsce
–    Że co??!! - otworzyłam szeroko oczy
–    To co słyszałaś
–    Ale...ale dlaczego? - zapytała Ewa
–    Nie mogę zostawić Nathana, ja go kocham i nie mogłabym tak po prostu odejść, on jest częścią mojego życia
–    Rozumiemy cie – powiedziała Monia

Popłakałyśmy się i przytuliłyśmy.

–    Kochamy cię i nie chcemy tu mieszkać bez ciebie – powiedziała Kinga
–    Nawet o tym nie myślcie, wy tu wracacie rozumiecie? Macie tu szansę na lepszy rozwój, macie tu chłopaków. Obiecujcie, że tu zostaniecie?
–    Obiecujemy –  i znów się przytuliłyśmy – kochamy cię
–    Dobra koniec tych czułości, pakujemy się – uśmiechnęła się Martyna
–    Musisz to powiedzieć chłopakom. To znaczy, że nici ze wspólnego koncertu, koniec z Five Girls, zresztą bez  Leny to i tak był już koniec – powiedziała smutno Ewa
–    Tak wiem muszę im to powiedzieć, przepraszam, że zniszczyłam marzenie wspólnego koncertu – opuściła głowę Martyna
–    A przestań, wcale nie miałyśmy takiego marzenia – zaczęła Kinga
–    No może ociupinkę – powiedziała Monika, na co Kinga zmroziła ją wzrokiem
–    Teraz się liczy twoje szczęście, jeśli będziesz szczęśliwsza w Polsce, zgadzamy się na to – powiedziałam i znów z moich oczu popłynęły łzy

Z walizkami zaszłyśmy na dół, chłopaki szykowali jeszcze coś do zjedzenia. Niall przy swojej walizce miał dwie reklamówki słodyczy.

–    Bosz..Niall..ty to zjesz ? - zapytałam zdziwiona
–    Z Kingą w 5 minut, a sam w 10 – powiedział na co Kinga się wyszczerzyła – co to dla mnie – uśmiechnął się
–    On nie żartuje – powiedział Liam, na co ja się zaśmiałam
–    Chłopaki muszę wam coś powiedzieć – zaczęła Martyna
–    Tak ? - zapytał Lou
–    Nie wracam już do Londynu – z jej oczu poleciały łzy
–    Dlaczego? - zapytali zdziwieni
–    W Polsce mam chłopaka, którego kocham. Nie chcę go zostawiać 

Oni już bez słowa do niej podeszli i przytulili wspólnie

–    Będzie nam ciebie brakować, ale rozumiemy cię – uśmiechnął się Hazza
–    Mi was też, mama nadzieję, że jeszcze nie raz się zobaczymy
–    No pewnie, tak łatwo się nas nie pozbędziesz – powiedział Lou, na co Martyna się zaśmiała
–    Byłam tu dwa tygodnie a tak się do was przywiązałam chłopaki, że nie wiem jak ja przeżyje rozstanie. Jeszcze pamiętam jak się cieszyłyśmy, że poznamy was wielkie gwiazdy, a jak się okazuję jesteście całkiem zwyczajni i to jest w was najlepsze. Kocham was – popłakała się

                                                                W samolocie
                                                          **************
                                                        Z perspektywy Kingi


Oglądałam z moim Loczkiem film.

–    Nawet nie wiesz jak cię kocham – powiedział Harry przytulając mnie do siebie
–    Ja ciebie też – zarzuciłam  mu ręce na szyję

W tym momencie moja bandamka, która miałam na ręce obluzowała się i dało się zauważyć moje blizny. Natychmiast wzięłam rękę i odwróciłam się w stronę okna

–    Skarbie co to jest ? - zapytał Harry
–    Ale co? - próbowałam udawać
–    Pokaż rękę – powiedział stanowczo
–    Nie
–    No pokaż – wiedziałam, że się nie podda, więc pokazałam mu ją, lecz nadal na niego nie spojrzałam
–    Ty się cięłaś? - zapytał zdenerwowany Hazza, nie odpowiedziałam – Spójrz na mnie – odwrócił moją głowę tak, że patrzałam mu prosto w oczy, po moich policzkach leciały łzy
–    Ty się cięłaś ? - powtórzył pytanie
–    Tak – odpowiedziałam i ponownie odwróciłam wzrok
–    Ale kiedy,....dlaczego ? - dopytywał się
–    To było kiedy mnie zdradziłeś – płakałam
–    To znaczy....o Boże.....to moja wina...to przeze mnie – z jego oczu poleciały łzy, schował twarz w dłonie -  Jak ja mogłem być tak głupi...nienawidzę się...
–    Nie płacz – położyłam dłoń na jego plecach – To ja jestem głupia, nie wiem dlaczego to zrobiłam, to nie twoja wina
–    Ale ja wiem, bo jestem takim dupkiem – spojrzał mnie zapłakanymi oczami – Przecież ty mogłaś umrzeć......jak ja mogłem na to pozwolić..już nigdy, NIGDY nie tknę alkoholu, NIGDY!! 
–    Ciii – położyłam palec na jego ustach – już nic nie mów kochanie, kocham cię, rozumiesz, kocham cię i tylko to się liczy, już nie płacz – przytuliliśmy się i pocałowaliśmy. Czułościom nie było końca.

                                                           ************
                                                      Z perspektywy Ewy


Siedziałam z moim chłopakiem. Zbliżaliśmy się do Polski, a mój blondynek spał mi na ramieniu. Nudziłam się. Wyjęłam, więc z jego torby laptopa i zaczęłam przeglądać foldery na pulpicie.

–    A co ty mi grzebiesz ? - obudził się, czym mnie przestraszył
–    Nic, nic – powiedziałam i szybko zamknęłam stronę, na której byłam
–    Nieładnie to tak – uśmiechnął się
–    Oj tam, oj tam – pocałowałam go
–    Co tam znalazłaś ? - ciągnął temat
–    A nic – zapanowała chwilowa cisza – A tak w ogóle to ty lubisz Demi Lovato ?
–    A czemu pytasz ?
–    Bo masz mnóstwo jej zdjęć
–    Jest moją dobra kumpelą
–    Jak dobrą ?
–    A co zazdrosna ?
–    Może – odwróciłam się w kierunku szyby
–    Nie masz o co – powiedział, przytulił mnie od tyłu i całował po szyi, na mojej twarzy pojawił się uśmiech – Jestem tylko twój

Odwróciłam się do niego przodem i wplatając ręce w jego włosy zaczęłam go całować. Nasz języki tańczyły we wspólnym tańcu. Z każdym pocałunkiem robiło się coraz namiętniej. Czułam jak w moim brzuchu lata pełno motyli. Każdy pocałunek, był jak ten pierwszy, doskonały. Kochałam tego głodomora. Był doskonały w każdej swojej części. Nasze pocałunki i obściskiwanie przerwała stewardessa informując nas o lądowaniu. Odkleiliśmy się od siebie i wykonaliśmy je polecenia.

–    Jesteśmy wszyscy ? - zapytała Amy, gdy byliśmy już na lotnisku.
–    Tak jest, proszę pani – zasalutował Lou, na co ona pstryknęła go w ucho. 

Nie zdążyliśmy już nic powiedzieć, bo napadły na nas fanki chłopaków. Myślę, że gdyby nie ta wygrana, to też byśmy były w ich składzie. Dobrze, że była z nami ochrona One Direction, bo inaczej pozabijały by nas tam. Z dziewczynami wyszłyśmy z tłumu źle na nas patrzących fanek i pobiegłyśmy się przywitać z rodziną. Bardzo mi brakowało rodziców przez te dwa tygodnie i powiem szczerze, że rodzeństwa też trochę, co dziwne, bo się tego po sobie nie spodziewałam

–    Hej skarbie – przywitała mnie mama
–    Cześć wam, ale się stęskniłam – przytuliłam się do moich rodziców
–    My też – odpowiedział tata
–    Powiem, że za wami też – zwróciłam się do dwóch sióstr, które były z rodzicami – Za resztą też, ale pewnie im się przyjeżdżać nie chciało
–    Reszta czeka na ciebie w domu, wszyscy się stęskniliśmy – przytuliła mnie Ola i Magda
–    To idziemy ? - zapytał tata
–    Za chwilkę – powiedziałam – Na naszych chłopaków napadły fanki i musimy chwileczkę poczekać, aż dostaną wszystkie autografy

Po 10 minutach podszedł do mnie Niall

–    Już – powiedział i pocałował mnie w policzek, na co dziwnie spojrzała się moja rodzina
–    Tak szybko ? - zapytałam zdziwiona
–    Niestety ochrona je rozgoniła, co dla mnie nie jest zbyt przyjemne, kocham Directioners
–    A właśnie – przypomniało mi się o mojej rodzince – Niall to jest moja mama, tata, a to moje siostry Magda i Ola – Nialler całował po kolei panie, a z tatą przywitał się uściskiem dłoni – Mamo, tato, dziewczyny, to jest mój chłopak Niall
–    Fiu, fiu – zaśmiała się Magda
–    Tak wiem, zabrałam ci twojego męża – na co Magda zrobiła się cała czerwona, a Niall się zaśmiał.

Jeszcze przywitaliśmy się zresztą chłopaków i z innymi rodzinami, i ruszyliśmy do domku. Ciekawe co powie Niall, gdy zobaczy, że nie mam tylko dwóch sióstr, ale siódemkę rodzeństwa. Chcę zobaczyć jego minę. Lou i jego dziewczynę, przyjęła do siebie Kinga, gdyż Larry nie mógł się rozdzielić,a Liam poszedł do Amy. Coś czuję, że szykuje nam się nowa parka.

Do domu weszłam z moim blondaskiem. Wszyscy nas przywitali miło. Oczywiście Maciek i Mateusz (moi  wkurzający bracia) nie mogli uwierzyć, że ja sobie znalazłam chłopaka. DEBILE.

–    Mamo my idziemy na górę, dobrze ? - powiedziałam
–    Dobrze, ale przyjdźcie za pół godziny, bo będzie kolacja, mam nadzieje, że jesteście głodni – odpowiedziała do nas miło mama
–    Mój głodomor zawsze – uśmiechnęłam się i pociągnęłam za rękę chłopaka do mojego pokoju.

Weszliśmy, wszystko było w  najlepszym porządku. Uff.. dobrze, że tu nikt nie wchodził, przynajmniej na to nie wygląda. Walnęłam się na łóżko, a Nialler położył się obok mnie.

–    Reszta to twoi kuzyni, tak ? - zapytał
–    Hahahahaha – zaśmiałam się głośno
–    No co ?
–    No to, że oni wszyscy są moim rodzeństwem – śmiałam się
–    Że co ? - postawił wielkie oczy Niall, a ja się śmiałam jeszcze głośniej – nigdy nie wspominałaś, że masz siedmioro, o ile dobrze policzyłem, rodzeństwa
–    Nie sądziłam, że to ważne, ale tak jest ich siedmioro – przytuliłam się do niego
–    Łaaał....fajnie jest mieć aż tyle braci i sióstr ?
–    Zależy kiedy – odpowiedziałam
–    Ja tam bym tak chciał, a nie tylko jednego brata – powiedział – a tak w ogóle fajny masz pokój
–    Dzięki
–    Musisz poznać moją rodzinę
–    Koniecznie – zaśmiałam się
–    Powiem ci, że jeszcze nigdy nie byłem w Polsce.
–    To musicie to zmienić i zagrać tu koncert, nawet nie wiesz jak polskie Directionerki na to czekają
–    Tak jak wszystkie – zaśmiał się – ale dla ciebie skarbie przekonam chłopaków
–    To się cieszę, ale teraz już chodź na tą kolację
–    Też tak sądzę, jestem głodny
–    Ty zawsze jesteś głodny – powiedziałam i pociągnęłam go za sobą do jadalni. 

Jedliśmy, a wszyscy, w szczególności Magda gapili się na mojego chłopaka, jemu natomiast w ogóle to nie przeszkadzało i jadł ile wlezie.

–    Mam nadzieję, że jak zamieszkasz w Londynie, to będziesz czasem nas odwiedzać – zaczęłam mama
–    No oczywiście, właśnie zapomniałam wam podziękować. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję....
–    No już dobrze – uśmiechnął się tata
–    Kocham was – powiedziałam, podeszłam do nich i jeszcze raz ich przytuliłam
–    Jakież te urocze – pokazywał, że wymiotuje Maciek
–    Ach, zamknij się – zwróciłam się do niego
–    Bo co ?
–    Dzieci spokój – powiedziała stanowczo mama – zachowujcie się chociaż jak mamy gościa
–    Tak w ogóle to chciałem serdecznie podziękować za to, że mogę tutaj przenocować, a i również dziękuję za ten posiłek
–    Ależ nie ma sprawy – mama
–    Dla nas to zaszczyt – powiedziała Magda, ale natychmiast złapała się za buzię i zrobiła czerwona, wszyscy zaczęli się śmiać
–    Właśnie, chciałem wam powiedzieć, że za półtorej godziny mamy ognisko, z twoimi koleżankami i ich rodzinami
–    Ooo...fajnie – powiedziałam

Po posiłku wszyscy wstali od stołu i ruszyli do swoich pokoi.

–    Może ja pomogę – powiedział Niall
–    Daj spokój, idź z Ewcią na górę i odpocznijcie po locie – powiedziała mama
–    Kocham cię – pocałowałam mamę w policzek i poszliśmy na górę

*W pokoju*

–    Nie słódź tak moim rodzicom, bo to sztywniackie – zaśmiałam się
–    Chciałem być miły, myślisz, że przesadzam ? - opuścił głowę chłopak
–    Po prostu bądź sobą – podniosłam jego głowę tak że spojrzał na mnie i pocałowałam go....

-----------------------------------
Witajcie! Tak wiem rozdział miał być wcześniej, ale w ogóle nie miałam pomysłu jak go dokończyć, dzisiaj w końcu usiadłam i jak mnie wena złapała to napisałam cztery strony, takim sposobem macie rozdział :* 

Pytanie rozdziału: 
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||| <--- zdrap, haha..nie no nie mam pojęcia jakie dać

Dziękuję kochani za ponad 4000 wejść. Aaaaa !!!! Kocham was <333 ;*** 

 

 

 

 

 Jeszcze raz dzięki ;**