sobota, 22 września 2012

39 rozdział :P

                     Proszę przeczytaj notkę pod blogiem --> ważne                                                           

                                                            ***********
                                                         Następnego dnia


Poczułam jak ktoś skacze po moich nogach i do tego głośno się śmieje. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam Kingę, która skacze po mnie, a przy tym świetnie się bawi.

–    Złaź stąd Kinga, bo obiecuję, że zabiorę ci wszystkie jedzenie – zagroziłam wkurzona
–    To nie moja wina, Monika kazała mi cię obudzić, ponoć masz gdzieś jechać – zeszła ze mnie przestraszona
–    Nie mogłaś tego zrobić normalnie, jak każdy człowiek ??!!
–    Nie – powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach
–    Zabije, obiecuję ci, że zabiję cię kiedyś – powiedziałam siadając – Która jest godzina ?
–    Dziewiąta
–    No to zajebiście, Jackob przyjedzie za pół godziny. Nie zabiorę ci jedzenia jak zrobisz mi śniadanie
–    Huhuhu ale śniadanie już na ciebie czeka – powiedziała i wybiegła w podskokach z mojego pokoju
–    Jesteście kochane !! - krzyknęłam na cały dom
–    Wiemy!! - wykrzyknęły

Wzięłam ciuchy z krzesła przygotowane wczoraj i poszłam pod prysznic. Związałam włosy w koka i pomalowałam rzęsy. Wzięłam torbę, wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i zbiegłam na dół. Zdążyłam chwycić tylko kanapkę, kiedy odezwał się dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich jedząc moje „śniadanie”. Za drzwiami, opierając się o futrynę stał Jackob. Przywitałam się z nim całusem w policzek i nadal z kanapką zaczęłam zakładać buty.

–    Już idę tylko skończę sznurować tą diabelską rzecz – powiedziałam
–    Dobra, czekam na ciebie w samochodzie – poszedł

Po jakiś pięciu minutach wybiegłam z domu i wsiadłam do pojazdu.

–    No to gdzie tak właściwie mnie wieziesz ? Wiem, że do jakiegoś domku – zaczęłam
–    Zobaczysz – uśmiechnął się
–    No weźź
–    Nie bądź taka ciekawska – wystawiłam mu język
             
W radiu zaczęła lecieć Katy Pary „Part of me”. Od razu zaczęłam śpiewać.

–    Ładnie śpiewasz – uśmiechnął się do mnie i zalotnie poruszył brwiami. Oczywiście jakby inaczej zrobiłam się cała czerwona i umilkłam, on wybuchnął śmiechem – Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz haha
–    Baaardzo śmieszne – rzuciłam ironicznie, on się zaśmiał – A w ogóle jak tam leczenie po imprezowym piciu ? - zaśmiałam się
–    Normalnie, jak widzisz dzisiaj już funkcjonuje, za to wczoraj...łooo...to była jakaś masakra  - powiedział, a ja się zaśmiałam

Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię

–    Wstawaj jesteśmy – mówił
–    Co się dzieje ? - natychmiast otworzyłam oczy
–    Jesteśmy – powiedział przez śmiech
–    Ahaa – zaczęłam moje poczynania z pasem, który jak na złość nie chciał ze mną współgrać. Jackob, więc musiał mi pomóc, nadal śmiejąc się

Kiedy uwolniłam się od tego przeklętego pasa, wyszłam na zewnątrz. Moim oczom ukazał się drewniany domek, który stał jako jedyny na wielkiej polanie. Za nim rozciągał się pas lasu. Uroku dodawało lśniące w promieniach słońca jezioro. Widok był niesamowity.

–    I jak się podoba?
–    Cudownie – stałam z otwartą buzią
–    Chodź pokażę ci domek
–    Ale ja chcę tu zostać – powiedziałam i pobiegłam nad brzeg jeziora
–    No ale chodź do środka
–    Ale tu jest tak pięknie
–    Ale...
–    No chodź tu
–    No dobraa – powiedział z lekkim smutkiem, wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do upajania się widokiem

Jackob usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Było wspaniale. Po trzech godzinach zgłodniałam.

–    Zjedzmy coś
–    To chodź do środka
–    Nie chcę mi się
–    No chodź
–    A może zróbmy sobie piknik
–    Hmm...
–    Cieszę się, że się zgadzamy, to ty przynieś jedzenie, a ja sobie poleżę
–    Ha ha ha bardzo śmieszne – powiedział i poszedł do domku

Leżałam i wpatrywałam się w chmury. „Ciekawe co teraz robi Liam?”. Dobra, nie, to staje się chore, dziewczyno opamiętaj się. Jesteś tu teraz z Jackobem i tym się zajmij.

–    Jestem! - krzyknął chłopak biegnąc w moim kierunku z koszykiem – Tęskniłaś ?
–    No oczywiście - powiedziałam i pomogłam mu rozkładać koc – Co tam masz dobrego ?
–    O dużo rzeczy, jakieś kanapki, owoce, naleśniki, chipsy, żelki, cukierki..no i inne – powiedział i wyjął wszystko na koc     

Natychmiast przeszłam do konsumowania. Byłam głodna. Karmiliśmy się nawzajem, rzucaliśmy w siebie itp. Nagle Jackob podszedł do mnie i  wziął mnie na ręce

–    Ooo...nawet się nie waż.....aaaaaaaaaa...pooomocyyy- darłam się widząc, że zbliża się do jeziora, wszedł do niego nie zwracając uwagi na moje szarpanie się – Tylko spróbujesz mnie tu wrzucić
–    No właśnie spróbuje – zaśmiał się i wrzucił mnie do wody. Ona była paskudnie zimnaaa.....natychmiast się wynurzyłam i trzęsąc się ruszyłam w stronę brzegu
–    Ja cię kiedyś normalnie zabiję – powiedziałam wkurzona
–    Zaczekaj – chwycił mnie za ramię, a ja podcięłam mu nogę, co poskutkowało wpadnięciem do wody
–    Oszzzz tyy – zaśmiał się – ty mała spryciulo – objął mnie w biodrach
–    Weź te łapy ze mnie i daj mi jakieś suche ubrania, bo jest mi zimnooo – powiedziałam i poszłam do domku.

W domku Jackob dał mi jego bluzkę i zaprowadził do osobnego  pokoju.

–    A i zrób mi herbaty – powiedziałam wychylając się zza drzwi.

Powoli zdjęłam mokre części garderoby i zostałam w samej bieliźnie. Już miałam zakładać bluzkę, kiedy do pokoju wparował Jackob. Natychmiast zakryłam się za dużą bluzką i usiadłam na łóżku

–    Czy mógłbyś łaskawie ruszyć swoje cztery litery i stąd wyjść – powiedziałam podirytowana zaistniałą sytuacją

On jednak zamiast wyjść zaczął się do mnie zbliżać

–    Jackob co ty robisz ? - powiedziałam kiedy był już bardzo blisko mnie – Odsuń się
–    Ciii – powiedział przykładając mi palec do buzi i wpatrując się we mnie

Wstałam, tak że dzieliły nas tylko milimetry. Jego usta prawie dotknęły moich, ale odsunęłam się – Odejdź ode mnie! – krzyknęłam cofając się w stronę drzwi, lecz on nadal szedł w moją stronę – Słyszysz, zostaw mnie! - krzyknęłam.

Nacisnęłam klamkę i chciałam uciekać, ale chwycił mnie za rękę.

–    Nigdzie nie idziesz – szarpnął mnie ku sobie, a następnie popchnął mocno na łóżko.

                                                           *************
                                                       Z perspektywy Liama


–    Stary chodź z nami na miasto – powiedział Niall siadając na moim łóżku
–    Nie mam ochoty – powiedziałem
–    Nie będziesz tu siedział cały dzień, już jutro się z nią zobaczysz – powiedział próbując ciągnąć mnie w stronę drzwi wyjściowych
–    Nie zrozumiesz tego, dziewczyna, w której zakochałem się tak mocno pierwszy raz, siedzi teraz pewnie w objęciach innego, a ja nawet nie wiem gdzie jest i czy nawet żyje..
–    Stary, przesadzasz
–    ...i jeszcze to cholerne uczucie, że coś jej się w tej chwili dzieje, nie podoba mi się ten Jackob, od początku mi się nie podobał
–    Ale Liam...
–    Wiedziałem że nie zrozumiesz, zostaw mnie samego – odwróciłem wzrok od chłopaka, który wyszedł.

Być może go zraniłem, ale czuję, że teraz dzieje jej się krzywda, a ja nie mam na to wpływu i nawet nie wiem gdzie ona jest...........może rzeczywiście przesadzam, może Niall ma racje, zadręczam się dziwnymi myślami, a ona pewnie teraz śmieje się i jest szczęśliwa. Moje myśli zaplątały się i nie mogę pierwszy raz znaleźć jakiegokolwiek rozwiązania. Masakra...co ona ze mną robi....to uczucie nie odstępuje mnie na sekundę.

                                                                      ************
                                                                   Z perspektywy Amy


Zabolało mnie w kręgosłupie, bałam się, okropnie się bałam. Osoba, którą myślałam, że znałam zbliżała się ku mnie. Przesuwałam się na koniec łóżka. Nie miałam jak uciec. Serce biło mi coraz mocniej i cała się trzęsłam. Bałam się tego, co może za chwile nastąpić. Podszedł do mnie, patrzał mi w oczy i głaskał po policzku. Patrzałam się na niego sparaliżowana

–    To się zabawimy kotku – poczułam jego usta na mojej szyi – Gwarantuje ci, że będzie wspaniale – nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.

Pocałunkami schodził coraz niżej, z każdym kolejnym czułam ukłucie, ból, dreszcze, nie wiem jak to nazwać. Kiedy zszedł już wystarczająco nisko podsunął mnie pod siebie tak, że leżałam pod nim. Chciałam jakoś stąd uciec, ale moje ciało odmówiło współpracy. Latał rękami po moich plecach i całował mnie po piersiach. Dotknęło mnie uczucie obrzydzenia. Zaczął odpinać mi biustonosz, ściągał zębami ramiączka. W końcu pozbył się całkowicie górnej części mojej garderoby. Próbowałam się zasłaniać, ale trzymał mnie za przedramienia. Miałam ochotę się rozpłakać. Zdjął swoją koszulkę i przeszedł do mojej dolnej części garderoby. Ujął w zęby pasek moich majtek. Wygięłam głowę w bok i zamknęłam oczy. Nie chciałam czuć tego co teraz czułam, chciałam być teraz w innym miejscu. Otworzyłam oczy na chwilę i wtedy zauważyłam wazon. Spojrzałam na Jackoba, był zajęty moją bielizną, nie patrzał na mnie. To był ten moment, ten moment, który mógł mnie uratować...


                                                                 *************
                                                            Z perspektywy Liama


Wydarłem się na cały dom, w którym byłem sam. Nie mogłem znieść już dłużej tego uczucia. Jej się coś dzieje. Moja głowa płonie już od tego wszystkiego. Miałem ochotę rozwalić wszystko na około. To uczucie agresji przerażało mnie. Dlaczego ja się tak zachowuje ? Co się ze mną dzieje ? Przecież jej nic nie jest, chyba. I właśnie to mnie dobija to „chyba”, przez które nie mogę normalnie funkcjonować. Nie mam jak sprawdzić czy nic jej nie jest. Zadzwonić ? A co jeśli ona się świetnie bawi, przerwę jej i będzie, że tylko się zamartwiam. Trudno. Chwyciłem za telefon i wybrałem jej numer. Pierwszy sygnał ...nic.... drugi......nic..... trzeci, czwarty, piąty....nic. Rozłączyłem się. Moje nerwy nie wytrzymały, przywaliłem z całej siły w okno. Roztrzaskało się na drobne kawałki, a ja z zakrwawioną ręką rzuciłem się na łóżko i ukryłem twarz w poduszce....

                                                             ***************
                                                            Z perspektywy Amy


Wyciągnęłam rękę w stronę przedmiotu, kiedy go dosięgnęłam, natychmiast skierowałam nim w głowę tego potwora. Roztrzaskał się na nim, a ten stracił przytomność. Wysunęłam się spod niego, wzięłam bieliznę i wybiegłam z pokoju. Cała się trzęsłam nie wiedziałam co robić, a co jeśli on się zaraz obudzi. Szybko zamknęłam drzwi od sypialni, a klucz gdzieś wyrzuciłam, wiedziałam, że jak się obudzi to nawet te drzwi go nie zatrzymają. W przypływie energii, chwyciłam za jeszcze trochę mokre ubrania, wybiegłam w samej bieliźnie z domku. Ciężko oddychając biegłam przed siebie, po uliczce. Nie wiedziałam gdzie jestem i gdzie zmierzam, chciałam tylko jak najszybciej oddalić się od tamtego domku, od niego. Biegłam na bosaka po kamienistej drodze. Bolały mnie stopy, ale nie poddawałam się. Kiedy dotarłam do jakiegoś lasku, weszłam lekko w głąb, aby nie tracić z oczu drogi i usiadłam pod drzewem. Skuliłam się i płakałam. Zrobiło mi się zimno, a nadal siedziałam nieubrana. Zarzuciłam na siebie bluzkę i zaczęłam zakładać spodnie, kiedy poczułam w ich kieszeni coś twardego. Wyciągnęłam to „coś” z kieszeni, co okazało się telefonem. Poczułam przypływ nadziei. Niestety zostało 15% baterii. Zobaczyłam 4 nieodebrane od Liama. Wyszłam z lasku rozglądając się dookoła. Nie było nikogo oprócz mnie. Wyszłam powoli, nadal roztrzęsiona na ulicę. Zobaczyłam znak: ul.Beach Ave. Złapałam zasięg i wybrałam numer do Liama.

–    Halo – usłyszałam
–    Beach Ave, przyje..- telefon się rozładował, a z moich oczu ponownie poleciały łzy


                                                                   *************
                                                              Z perspektywy Liama


–    Beach Ave, przyje.. - usłyszałem tylko tyle
–    Halo, Amyy, jesteś tam – mówiłem – haloo

Mam po nią przyjechać, o co chodzi, czy moje przypuszczenia były prawdziwe. Czy naprawdę coś jej się stało ? Dłużej się nie zastanawiałem wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. Wpisałem szybko nazwę w GPS i ruszyłem z zakrwawioną ręką. Mimo to byłem tak w ogromnym stresie, bałem się o nią, okropnie, ten telefon.....chciałem jak najszybciej zobaczyć ją całą i zdrową. Jechałem tak szybko jak się dało. Dopiero po godzinie wjechałem w ulicę o takiej nazwie. Zwolniłem, rozglądałem się dookoła. W pewnej chwili sylwetka jakiejś osoby przemknęła mi przez oczy. Natychmiast zahamowałem i wybiegłem z samochodu. Wszedłem do jakiegoś lasu, szedłem przed siebie powoli. I wtedy zobaczyłem ją..... Siedziała przy drzewie, zapłakana w okropnym stanie. Podbiegłem do niej przestraszyła się na początku, ale kiedy zobaczyła mnie rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem ją do siebie. Cieszyłem się tak naprawdę, że nic jej się poważnego nie stało. Tylko ta zakrwawiona dłoń.

–    Proszę cię zabierz mnie stąd – powiedziała
–    Ale powiedz mi co się stało ? - zapytałem patrząc jej w oczy, cała się trzęsła
–    On.. - powiedziała tylko tyle i rozpłakała się przytulając się do mnie
–    Ciii....już ci nic nie grozi, jestem z tobą – powiedziałem jedną ręką głaszcząc ją po plecach, a drugą wyjmując telefon.

Natychmiast wybrałem numer policji i pogotowia. Zobaczyłem, że nie ma butów. Wziąłem ją na ręce i szedłem w stronę samochodu. Wniosłem ją do środka, odpaliłem silnik i włączyłem ogrzewanie. Siadłem na tylnym siedzeniu razem z nią i przytuliłem ją do siebie. Wziąłem chusteczkę i wytarłem płynącą z jej ręki krew i przyłożyłem do rozcięcia.

–    Będzie dobrze – mówiłem głaszcząc ją po włosach i całując w głowę – Jesteś ze mną, a ja nie pozwolę cię skrzywdzić

                                                              ************
                                                           Z perspektywy Amy


Kiedy on przyjechał cały strach opadł. Czułam się jego ramionach bezpieczna. Chciałam, żeby już nigdy ode mnie nie odchodził, żeby był już na zawsze ze mną, nie zostawiał mnie. Wtulałam się w jego klatkę, czułam jego perfumy, tak bardzo się wcześniej bałam, tak bardzo mi go brakowało. Wreszcie byłam pewna, że to na nim najbardziej mi zależy

–    Co ci się stało w rękę ? - zapytałam widząc, że ma opatrunek
–    Nic, teraz to nie ważne – powiedział i przytulał mnie do siebie

Zaległa chwilowa cisza, wtulałam się w niego i rozkoszowałam jego zapachem.

–    Liam.... - zaczęłam spoglądając na jego piękne oczy, w których kryła się troska
–    Tak ? - zapytał z troską 
–    Kocham cię – powiedziałam i wpiłam się w jego usta, a on oddawał pocałunki – Naprawdę mi na tobie zależy – powiedziałam i ponownie nasze usta się złączyły.

----------------------------------------------
 Siemanczko kochani :** Wreszcie jest rozdział......miał wyjść fajny, a wyszedł kijowy, nie mam talentu zawsze wszystko spapram :P Mam nadzieję, że chociaż po części wam się spodoba, bo to niestety już OSTATNI rozdział....

Ja nie wiem, kiedy to zleciało. Bardzo szybko..... smutno mi, że ta przygoda z blogiem się już kończy, być może kiedyś założę jeszcze bloga, zobaczymy. Naprawdę wspaniale bawiłam się pisząc te moje wypociny dla was, niesamowicie fantastycznie. Codzienne sprawdzanie ilości wejść i komentarzy...xD Powiem wam, że z każdym kolejnym i wejściem, i komentarzem cieszyłam się jak małe dziecko. Komentarze naprawdę mnie wspierały i dziękuję nawet za zwracanie uwagi na różne rzeczy, bo dzięki nim mogłam się poprawić, mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)) 

Z tego miejsca i z całego serca chciałbym podziękować WAM wszystkim bo wiecie bez was by mnie tu nie było, dziękuję za to że czytaliście, komentowaliście i wchodziliście, byliście dla mnie ogromnym wsparciem !!! Jesteście wspaniali :* <33

Mogę stwierdzić że na tym blogu zostało opublikowane 303 komentarze (może być jeszcze więcej)


Odwiedziło mnie ponad 5 tysięcy osób < kocham was> (także może być więcej) 








Oraz wchodzili na tego bloga ludzie z Polski, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Węgrów, Filipin, Portugalii, aa nawet Brazylii 



A teraz chciałabym podziękować pojedynczym osobom. To tak dziękuję moim przyjaciółkom, które mnie wspierały przy pisaniu tego bloga, komentowały i marudziły aby dodać następny rozdział xD, czyli Monice, Kindze, Ewie i oczywiście Werce. Dziękuję wam za wsparcie, czasem podbudowanie, a nawet chwalenie ;PP 

Monika i Kinga to właściwie dzięki wam założyłam tego bloga, bo to wy wprowadziłyście mnie w świat opowiadać o 1D. Ewa dzięki za to ciągłe marudzenie: dodaj następny rozdział, dodaj następny rozdział, wgl że czytałaś tą moją twórczość. Werka, właściwie to trochę dzięki blogom cię poznałam, dzięki za to że zawsze komentowałaś i dodawałaś mi takiej siły aby pisać tego bloga. Kocham was dziewczynki ;* 

Oprócz tego dziękuję osobom, które czytały, albo czytają mojego bloga, dzięki Kuba, Łukasz i można powiedzieć dzięki Daniel xDD Chciałam też podziękować Dianie i Kasi, które właściwe poznałam dzięki blogom, uwielbiam was, jesteście wspaniałe <3

No i oczywiście dziękuję każdemu po kolei, za słowa otuchy i te komentarze które naprawdę potrafiły podnieść na duchu. DZIĘKUJĘ <33

Mam do was jedno BARDZO WAŻNE pytanie: 
Czy chcecie jeszcze epilog, czy to ma być ostatni rozdział ? 

 Proszę też komentarz od każdego z was, abym mogła zobaczyć kto tak naprawdę czytał to opowiadanie ;** To papapa ;*** Dzięki za wspólne chwile 

  


 
 



6 komentarzy:

  1. Jezu Patka. Kocham Cie. Nie mogę uwierzyć że to już koniec. To było piękne. Zakochałam się w twoim pisaniu. Zawsze z utęsknieniem czekałam na kolejny rozdział. Pamiętam jak się jarałam jak dodałaś mnie do bohaterów. Jaka byłam szczęśliwa że jestem z moim mężem najlepszym (bez obrazy dla pozostałych 18) Uwielbiam cię Patka. Tak naprawdę to ja tez dzięki blogowi cię poznałam. Teraz siedzę i płączę. To jest... no CUDOWNE. Mam nadzieję że dodasz Epilog. Bua...Masz go dodać. Uwielbiam Cię. Boże. Jeszcze raz powtórzę się że nie mogę w to uwierzyć. PAcz jakie to dziwne. Zaczęłaś pisać bloga wcześniej niż ja. Ty już skończyłaś a mi zostało tylko z góra 10 postów. Dzięki za wszystko Patka. Jestem Ci wdzieczna że mogłam to czytać że poświecałaś sie dla nas żeby coś dodać. THANKS.! Mam nadzieję że dasz mi i innym osobą czytać twoja twórczość. Proszę. Czekam na kolejnego bloga i na Epilog oczywiście. Wgl. ja tak czytam notkę pod rozdziałem i ty że kijowy i że spaprałaś. A ja że no spoko, fajnie. A tu nagle. "BO TO OSTATNI ROZDZIAŁ" A ja płaczę. JEszcze raz dziękuję i dowidzenia. ;*** WERONIKA TOMLINSON.

    OdpowiedzUsuń
  2. Emm.. Więc czytałam tego bloga od 1 rozdziału.. Powiem że fajny, chociaż wgl nie lubię One direction.. Dobrze mi się go czytało i napisz epilog !
    Słomka . (mam nadzieję że wiesz o kogo chodzi.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super jak zawsze,posłuchałaś chyba mnie bo w końcu nie było w tym rozdziale że jesteś zmęczona i tak dalej...szkoda że to juz ostatni rozdział super mi się go czytała...mam nadzieję że napiszesz - dodasz epilog...Znającmnie przeczytam go jezcze raz od piuerwszego do 39 rozdziału ntakie jest już zycie,,,,Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałaś to zrobić? Musiałaś?! Dlaczego go kończysz?!?!?!?!?!?!? Smutno mi. Dlaczego już go kończysz? Por que? Por que? Por que? (por que = dlaczego) http://1.bp.blogspot.com/-JCzkWbos_Gw/TjHTHuAHtFI/AAAAAAAAC4I/oFv1Djv-FEw/s1600/porque_mourinho.jpg
    Widzisz nawet Mourinho się nad tym zastanawia. (za dużo Crackovi xD) (Crackovia to kabaret hiszpański parodiujący Barce i Real)
    Ten ostatni rozdział jest świetny. Szkoda, że już kończysz tego bloga. :( Dziękuję za te podziękowanie! To urocze! Loff ju! xD Taaaak masz napisać epilog!!! Proooooooooooszę!
    Monia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ma to być ostatni roździał jak to nie będzie ostatni rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o raaany...
    Ja chce epilog! Niech Jackoba za kraty wsadza xd
    Szkoda ze juz koniec :( to opowiadania bylo swietne!!!
    Mam nadzieje ze napiszesz jeszcze jedno :***
    Zapraszam do mnie
    what-makes-you-beautiful1d.blogspot.com
    do zobaczenia ponownie :))

    OdpowiedzUsuń