– Po prostu bądź sobą – podniosłam jego głowę tak że spojrzał na mnie i pocałowałam go
Całowaliśmy się, obściskiwaliśmy, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Było naprawdę przyjemnie, zresztą tak jak zawsze w jego towarzystwie.
– Dobra musimy się szykować na to ognisko – powiedziałam
– Nie chce mi się, wolę tu posiedzieć z tobą – kolejny raz mnie pocałował
– Tak ja też, ale teraz to już nie ma wyjścia, jakoś przeżyjemy – wstałam, a on się nie ruszał. Pociągnęłam go, więc za rękę tak że upadł na podłogę
– Yyy..ała – powiedział, ale po chwili ja też runęłam na ziemię, bo pociągnął mnie za nogę. Wylądowałam na nim
– Taka pozycja mi pasuje – powiedział, leżeliśmy na sobie, twarzami do siebie, pocałowaliśmy się znów – Bosz... jak ja cię kocham, miśku
– Ja ciebie bardziej – pocałowaliśmy się po raz kolejny – ale niestety musimy się zbierać, wstałam i zostawiając go poszłam pod prysznic.
Ubrana wyszłam z łazienki, mój chłopak nadal leżał na podłodze.
– No już wstawaj – podnosiłam go co mi nie wychodziło – Pod prysznic i wskakuj w inne ubranie
– Zaraz – odezwał się
– Nie zaraz tylko teraz, wstawaj – już posłusznie wstał wyciągnął ciuchy i ruszył do łazienki.
Po 10 minutach wyszedł. Ta kąpiel dodała mu więcej energii, bo wrócił weselszy. Ubrał się oczywiście w polówkę i beżowe spodnie, które miał dosłownie do połowy swojego tyłeczka.
– Sexi dupcia – powiedziałam i klepnęłam go po tyłku.
– Twoja w tych rureczkach też wygląda kusząco, zresztą zawsze tak wygląda
– Zamieniasz się w Hazze ? - zapytałam śmiejąc się
– Przy tobie trudno nie mieć zboczonych myśli – momentalnie wybuchnęłam śmiechem
– Oj kochanie, już chodźmy, wszyscy na pewno czekają...
Zeszliśmy i było dokładnie tak jak mówiłam. Wszyscy siedzieli skuleni na ławeczkach przy ognisku, wtuleni w swoje połówki. Rodzice siedzieli w salonie, było słychać głośną rozmowę dochodzącą z środka. Usiadłam z chłopakiem na ławce i podniosłam nogi pod brodę. Blondyn objął mnie ramieniem
– Pamiętam jeszcze jak siedziałyśmy tu z Leną, to było przed poznaniem chłopaków – zaczęła Monika, a Zayn natychmiast ją przytulił
– No ja też – przytaknęłam, a łza zakręciła mi się w oku – Mam nadzieję, że tam gdzie jest, jest szczęśliwa
– Na pewno – objął mnie mocniej mój chłopak
– Czemu ona musiała to zrobić ? Czemu musiała od nas odejść ? - zapytała Martyna a pojedyncza łza popłynęła jej po policzku
– On nigdy nie odeszła, zawsze będzie w waszych sercach i głowach – powiedział Hazza
– Masz rację, wydaje mi się, że właśnie teraz siedzi tu z nami, ona nigdy nas nie opuści – dokończył Liam
– Myślicie ? - zapytała Kinga łkając
– My nie myślimy, my to wiemy – uśmiechnął się przez smutek Lou
– Dlaczego czuję się, że to przeze mnie, czuję się jakby to że się pojawiłam ją zabiło, tak jakbym ja ją zabiła – powiedziała Veronica wpatrująca się w ognisko
– Nie mów tak – powiedziała Amy – To nie przez ciebie, Lena zawsze miała problemy w rodzinie i z chłopakami, on miała problemy psychiczne. Namawiałyśmy ją nieraz, aby poszła do specjalisty, ale ona mówiła, że wszystko jest w porządku, a tak nie było. Ona zawsze udawała, ze nic ją nie boli, a wszystko brała do siebie głęboko. Było tego już zdecydowanie za dużo, nie mogła sobie poradzić i dlatego postanowiła ze sobą skończyć, miała już próby samobójcze, zawsze jednak udawało się ją uratować, tym razem los był dla nas surowy. Nie możesz nawet tak myśleć, że to przez ciebie
Po tych słowach Louis przytulił do siebie swoją dziewczynę i pocałował w głowę. Widać, że ją kocha. Mam nadzieję, że dziewczyna nie będzie się już tym zamęczać.
Resztę wieczoru spędziliśmy na śpiewaniu przy dźwiękach gitary i rozmowach. O godzinie 22 wszyscy byli już zmęczeni i rozeszli się do swoich domów.
************
Z perspektywy Amy
W pokoju
– No to gdzie ja ma spać ? - zapytał Liam
– W gościnnym – uśmiechnęłam się – masz już tam naszykowane
– Ale ja wolę tu, z tobą – położył się na moim łóżku
– Wynocha mi stąd – próbowałam go zrzucić z łóżka, ale się nie dało
– Taka drobinka jak ty, nie zrzuci mnie – uśmiechnął się cwaniacko
– Jeszcze zobaczymy – powiedziałam i użyłam swojego chwytu o nazwie „Uścisk pająka”
– Ała, ała, ała, ałałałała....dobrra, dobra już schodzę – zawył i natychmiast wstał na co ja wybuchnęłam śmiechem – Drobinka, a taka cwana
– Widzisz – uśmiechnęłam się zwycięsko
– No dobra już idę do tego pokoju – wychodził z pokoju z opuszczoną głową
– Prosto i w lewo, miłej nocy – wysłałam mu buziaka na odległość
– Baardzo śmieszne – wystawił do mnie język – Ale dobranoc, słodkich snów słoneczko – wyszedł
Zmęczona walnęłam się na łóżko, postanowiłam zrobić sobie Dzień Dziecka i się nie myć. Przebrałam się szybko w piżamkę i ułożyłam się do snu. Natychmiast odpłynęłam do krainy snów...
***********
Następnego dnia
Ten dzień był chyba najgorszym dniem w moim życiu. Zaczęło się normalnie wstaliśmy, śniadanko i te sprawy. Po śniadaniu pojechaliśmy do domu Lena, aby przy niej pobyć. Było ciężko widzieć przyjaciółkę, zimną, bladą, martwą.... Leżała tam, taka bezbronna, bezsilna. Nie mogłam sobie wyobrazić, że już nigdy nie usłyszę jej głosu, nie przytulę jej. Tęsknię za jej wygłupami, za jej radami dotyczącymi chłopaków, z których śmiałyśmy się godzinami, za jej uśmiechem, a przede wszystkim za jej pasją gry na perkusji. On się w nie zatracała, potrafiła grać godzinami, kiedy się na nią spoglądało widziało się tą jedność jej z bębnami. Coś wspaniałego..i nigdy już tego nie zobaczę, nie usłyszę, nie poczuję......łzy same wypełniały oczy po brzegi. Czuwałyśmy przy niej cały czas. Nie odstępowałyśmy jej na minutę. Chciałyśmy spędzić z nią te ostatnie chwile, te ostatni chwile ją zobaczyć i nigdy nie zapomnieć. Później pogrzeb. Łzy nie odchodziły nawet na sekundę. Moment pożegnania był najtrudniejszy, kiedy wkładali tą trumnę z jej ciałem do tego ciemnego dołu miałam ochotę się na nich rzucić, żeby ją zostawili. Ostatecznie powstrzymali mnie znajomi. Rozpacz wypełniała mnie całą. Byłam w stanie fatalnym. Kiedy przykryli trumnę płytami, na niebie pojawił się tęcza. Wiedziałam, że był to znak, że ona zawsze ze mną, z nami będzie...ona tak kochała tęcze. To było jak cud, jak głos zesłany od samego Boga, od Leny. Dzięki temu prawdopodobnie nie podłamałam się po raz drugi. Czułam, że ta urocza dziewczyna jest przy mnie, wspiera mnie, a najważniejsze jest teraz szczęśliwa. Mimo tego co poczułam, to był dla mnie najgorszy dzień, strata przyjaciółki jest jak strata siostry. Nikomu, absolutnie nikomu tego nie życzę. Wszyscy w jakiś sposób to przeżywaliśmy, wiadomo, że bardziej dziewczyny, bo znałyśmy ją od dzieciństwa, ale chłopakom tez nie było łatwo, mimo to wspierali nas. Veronica, chociaż w ogóle Leny nie znała, bardzo cierpiała, nadal obwiniała się o jej śmierć, starałyśmy się ją wspierać, ale to nie było takie łatwe. Podsumowując...najgorszy dzień jaki mogłam przeżyć.
************
Następnego dnia
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była 6:30. Położyłam się, więc z powrotem. Wierciłam się, ale mimo to nie usnęłam. Trochę zdenerwowana wstałam. Spojrzałam w lusterko i się przeraziłam. Miałam potargane włosy, rozmazany tusz i podkrążone oczy. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam pod prysznic. Zmyłam dokładnie tusz i pomalowałam się na nowo. Już
ubrana zeszłam do kuchni coś zjeść, bo mój brzuch ewidentnie domagał się jedzenia. Wszyscy jeszcze spali. Wzięłam z lodówki jajka i postanowiłam zrobić jajecznicę. Wyszła mi jako tako. Ważne, że dało się zjeść. Kiedy mój brzuch się uspokoił, usiadłam na kanapie i włączyłam TV. Przełączyłam na jakiś angielski program z wiadomościami. Główna sprawa: „Czy Liam Payne ma dziewczynę?” i moje zdjęcie. No supeer, teraz wszyscy będą mnie wytykać palcami, ja pier....
Posłuchałam artykułu do końca, aby dowiedzieć się co na mnie mają. Na szczęście nic szczególnego. Widzieli nas tylko razem na mieście, a już wymyślają durne ploty, zaraz ogłoszą nasz ślub. Przełączyłam na kreskówki, aby się zrelaksować. Zawsze uwielbiałam bajeczki. Po dwóch godzinach bezczynnego gapienia się w gadające stwory dołączył do mnie Liam.
– Gapicie się w ten telewizor już trzy godziny, jazda z domu i pokaż chłopakowi Kraków, bo pewnie jeszcze tu nie był – mówiła stanowczo mama wchodząc do salonu
– Ale mamo! - jęczałam, Liam gapił się na mnie zdziwiony nic nie rozumiejąc
– Nie "ale mamo", tylko już ruszać tyłki i wynocha! - krzyknęła
– Aghh – zajęczałam po raz kolejny, podniosłam się z kolan Liama i pociągnęłam go do drzwi wyjściowych
Ubraliśmy buty i wyleźliśmy z tego domu
– To co chcesz zobaczyć ? Ostrzegam, że tu nic się ciekawego nie dzieje – uprzedziłam
– Aj nie marudź, na pewno coś się znajdzie
– No dobrrra, już dobra – powiedziałam – zacznijmy od...Starego Rynka i Sukiennic
– Że co ? Powiedz to jeszcze raz – kazał sobie powtórzyć, no tak powiedziałam po polsku
– Oj nie ważne, chodź już – pociągnęłam go za rękę
– Masz mnie nauczyć mówić po polsku – zaśmiałam się i już nic się nie odezwałam
Mieliśmy blisko, bo mieszkałam dosłownie parę kroków od centrum. Niestety droga dłużyła się przez napady fanek, robienie zdjęć itd. Mimo to bawiliśmy się bardzo fajnie. Robiliśmy foty, Liam się dosłownie wszystkim zachwycał, co mnie bawiło, a po drodze uczyłam go polskiego. O godzinie 14 poszliśmy do kawiarenki i tam zadzwoniliśmy po resztę. Przybyli dosyć szybko.
– To co robimy? Wyjeżdżamy dopiero o 19, mamy kupę czasu – powiedział Lou gdy skończyliśmy jeść
– Może pójdziemy na baseny ? W Krakowie są świetne baseny – zaproponowała Ewa
– Dobry pomysł – powiedziałam – A pamiętacie jak... - zwróciłam się do dziewczyn po polsku,
Zaczęłyśmy wspominać dawne czasy, rozmawiałyśmy w naszym ojczystym języku, a chłopaki i Veronica gapili się na nas dziwnymi wzrokami, że co chwila wybuchałyśmy śmiechem. Nigdy nie zapomnę ich min.
– No już skończcie, bo nie wiem o co chodzi – zaprotestował Harry po 15 minutach
– No już dobra, dobra, mamy teraz sposoby, żeby was obgadywać – zaśmiała się Monika
– Ani mi się waż kochanie – zrobił groźną minę Zayn, na co wybuchnęłyśmy śmiechem
– Chodźmy już, bo nas noc zastanie – powiedziałam i wyszłam, a za mną reszta.
Popływaliśmy, pochlapaliśmy się w wodzie i mogliśmy już wracać. Ok. 17 już wszyliśmy i rozeszliśmy się do swoich domów. Postanowiliśmy te ostatnie godziny spędzić z naszymi rodzinami. Nie zobaczymy się z nimi długo. Za dwa tygodnie kończą się wakacje i rozpoczynamy szkołę w Londynie, a chłopaki jadą w trasę i rozpoczynają pracę. Z rodzinami zobaczymy się albo w październiku, albo dopiero w święta. Teraz będziemy musiały sobie poradzić same. Na szczęście będziemy miały siebie. Szkoda tylko, że Martyna tu zostaje. Te kilometry dzielące nas to będzie coś strasznego, ale poradzimy sobie. Nasza przyjaźń wytrzyma wszystko.
Dochodziła 18:15. Musiałam jeszcze zabrać wszystkie swoje ciuchy i potrzebne rzeczy. Od niechcenia poszłam do góry, dobrze, że do pomocy przyszedł mi Liam, bo nie wiem czy bym sobie sama poradziła
– Nie chcę się żegnać z rodziną i Martyną. Nie lubię pożegnań – opuściłam głowę
– Jakoś sobie poradzisz, będziesz miała nas – powiedział Daddy
– Wiem, ale czuję jakby tu zostawiał część siebie – powiedziałam
– To jest twój rodzinny dom, zawsze tu będziesz zostawiała część siebie gdziekolwiek byś nie była. Będziesz tu wracać, tu się wychowałaś, tu masz rodzinę. Rodzina to już część ciebie, ale jak to mówią kiedyś ptaszek musi wylecieć z gniazdka i sam sobie poradzić, co nie znaczy, że nie ma już dla niego w tym gnieździe miejsca. Zawsze będzie dla niego miejsce i zawsze zostanie życzliwie przyjęty – uśmiechnął się
– Dzięki Liam – przytuliłam go mocno – Ty to zawsze wiesz co powiedzieć
Trwaliśmy tak w uścisku dość długo i wcale nie chciałam go kończyć. Chciałam czuć jego bliskość.
– Dobra muszę dokończyć pakowanie, bo nigdy stąd nie wyjdę – oderwałam się od niego.
Spakowałam się do końca, pożegnałam się z pokojem i wyszłam. Przyjechałam tu z małą torbą, a wyjeżdżam z dwoma walizkami i małą torbą. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko. Wszyscy już tam byli i żegnali się, co kończyło się płaczem. Na początku pożegnałyśmy się z Martyną, było ciężko, ryczałam jak nie wiem, zresztą tak jak ona.
– Trzymajcie się tam i cieszcie się każdą chwilą – powiedziała brunetka
– Będzie ciężko bez ciebie – odpowiedziałam
– Mi bez was też – odpowiedziała
– Kochamy cię – krzyknęłyśmy
– Ja was też – przytuliłyśmy się wspólnie
– Papapa, mamy nadzieję, że będziesz szczęśliwa – krzyknęłyśmy odchodząc do swoich rodzin
– Kocham was mamo, tato – przytuliłam ich oboje naraz, a z oczu płynęły mi już łzy– Dziękuję wam za wszystko
– No i masz tu nas odwiedzać czasami, razem z tym przystojniakiem, bardzo fajny z niego chłopak – puściła mi oczko mama, na co się zaśmiałam
– Wiem, wiem, ale będę straszliwie za wami tęsknić – jeszcze raz ich przytuliłam
– My za tobą córciu też, trzymaj się tam, i nie imprezuj za dużo – pocałowali w głowę i przytulili mnie rodzice
– Zaopiekuj się nią – powiedział tata do Liama
– Obiecuję – położył rękę na sercu
– No chodź tu bracie – rozchyliłam ramiona, a on do mnie podszedł – będę tęsknić za tobą ty wkurzający debilu
– A ja za tobą nie – powiedział bez emocjonalnie, a wszyscy wkurzeni się na niego spojrzeli – No żartuję – zaśmiał się – Będę tęsknić siorka, trzymaj się
– Ty też, kocham cię – przytuliłam go znowu – Daj tylko czasem odpocząć rodzicom
– Dam im popalić – zaśmiał się
– Ja muszę już lecieć papa – ostatni raz wszystkich przytuliłam i odeszłam.
Widziałam jak machali mi na pożegnanie, a łzy lały mi się po policzkach. Przytuliłyśmy się z dziewczynami pod bramką
– To co zaczynamy nowe życie pełne miłości i szczęścia - zapytałam
– Zaczynamy – odpowiedziały
– No to głowy do góry, uśmiechy na twarz i idziemy – powiedziałam i uśmiechnięte ze swoimi partnerami poszłyśmy do samolotu......
----------------------------------------
Witajcie moi kochani ;** Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale te ostatnie dni wykorzystywałam na cieszeniu się jeszcze latem, bo jak pewnie wiecie za niedługo koniec wakacji :(( Szkoda, ale wszystko ma swój koniec.
Chciałam podziękować za te 61 komentarzy. Ozy mi wylazły, jak zobaczyłam tą liczbę. ( Co prawda i tak myślę, że pisała te komentarze jedna osoba), ale i tak was kocham ♥♥♥
Pytanie rozdziału:
Czy chcielibyście aby Liam i Amy byli razem ?
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ ;* i proszę o komentarzem również pod tym rozdziałem. Postaram kolejny wstawić szybciej :))